Huncwot na gigancie, czyli blog o podróżach z psem

Czas na Schneeberg!

 

Schneeberg – najwyższy szczyt w okolicy, widoczny właściwie z każdego miejsca na Raxie. Jego mega charakterystyczna sylwetka ściągała nasz wzrok od pierwszego dnia pobytu.

Miałam wynotowany jeden szlak na szczyt, ale w opisie wycieczki było tylko kilka enigmatycznych zdań i 5 zdjęć na krzyż. Poza tym nie znalazłam żadnych innych informacji. Dlatego nie bardzo wierzyłam, że spróbujemy swoich sił na tym szlaku. Mimo, że na Schneeberg bardzo chcieliśmy iść.

Wiedzieliśmy, że jest opcja wjazdu kolejką, która znacznie skracała drogę, ale i ona jakoś nas nie przekonywała. Zdjęcia pociągu pomalowanego na kształt salamadry plamistej wyglądały bardziej na atrakcję dla dzieci. Gdzie my, dwa stare konie do takiej ciuchci? No i jeszcze cena – 41 Eurosów za osobę. Bilety dla nas i Mauruśka wychodziły równą stówę. Stówę Euro of course…

No i tu zdarzyło się coś, czego totalnie się nie spodziewaliśmy. Pamiętasz jak pisałam o spotkaniu przy schronisku Neue Seehütte po nieudanym ataku na Preiner Wand? Poznaliśmy wtedy Maćka, który na co dzień mieszka w Austrii i to właśnie on zaproponował, że kupi nam bilety na kolejkę na swoją kartę Niederösterreich Card! Nie mogliśmy w to uwierzyć. Jesteśmy mega wdzięczni i jeszcze raz baaaaardzo dziękujemy!

A że na nasz ostatni dzień zapowiadali burze z piorunami? No trudno, musieliśmy wierzyć, że jakoś to będzie.

START – dworzec w Puchberg am Schneeberg.

Pociąg startuje z dworca kolejowego w miejscowości Puchberg am Schneeberg. Z Raxu trzeba liczyć samochodem około godzinę drogi.

Nie robiłam zdjęć pomarańczowo zielonego pociągu. Jak wsiadaliśmy to lałooooo jak z cebra.

Z ważnych informacji – kolejka pokonuje 10 km w około 40 minut. Początkowo przez las, później coraz bardziej otwartym terenem. Na trasie jest jeden kilkuminutowy postój przy knajpce, jakieś 10 minut od górnej stacji. Nie wiem po co, ale pewnie jest w tym jakiś cel.

Kolejka wywozi nas wysokość 1 800 m npm.

Górna stacja kolejki Schneebergbahn.

Górna stacja kolejki Schneebergbahn – Damböckhaus

Górna stacja kolejki to typowa, bardzo przez nas nielubiana infrastruktura turystyczna –  place zabaw, kapliczka, knajpy, tablice informacyjne. Cyrk na kółkach. Są też – a dla nas przede wszystkim widoki. Na górę dojechaliśmy akurat po deszczu, więc widoki były póki co niemrawe. Ale za to mega klimatyczne!

Po uczcie widokowej podeszliśmy pod mapkę, żeby rozeznać się w szlakach. Chcieliśmy oczywiście wdrapać się na najwyższy wierzchołek masywu Schneeberg – Klosterwappen.

W tym miejscu warto dodać, że Schneeberg to masyw, a nie nazwa szczytu. Ale w potocznym języku przez cały pobyt w Austrii nie spotkaliśmy się, żeby ktokolwiek używał nazwy Klosterwappen. Wszyscy mówią Schneeberg i każdy wie o co chodzi.

Początek szlaków zaczyna się przy schronisku Damböckhaus. Prowadzi do niego szeroka, szutrowa i w naszym przypadku totalnie zamglona droga. Dojście od górnej stacji zajmuje jakieś 5 minut. Wszystko widać na mapce:

Akurat jak doszliśmy pod schronisko zaczęło kropić. Zamoczenie ubrań na tym etapie to byłby nasz koniec. Do zjazdu mieliśmy jeszcze 4 godziny i serio nie chcieliśmy ich spędzać w mokrych ciuchach. Chcąc nie chcąc wsunęłam nieśmiało nos do jadalni i zapytałam, czy możemy wejść z psem.

Odpowiedział mi entuzjastycznych “of course”. Weszliśmy, zamówiliśmy herbatę, a potem wyszła do nas Pani z obsługi, która pochodziła z Czech. Zaproponowała, że zrobi nam słodkie buły spoza karty. Oczywiście nie trzeba nas było namawiać. A ile się naśmialiśmy podczas Polsko- Czeskiej konwersacji to nasze. Po pół godzince dostaliśmy po 3 drożdżowe bułeczki nadziewane konfiturą śliwkową, posypane makiem i cukrem pudrem. Obok stał dzbanuszek z ciepłym masełkiem.  Były booooskie. Jeśli kiedyś będziesz w tej okolicy koniecznie wstąp do Damböckhaus. Obsługa była dla nas niesamowicie gościnna. To jedno z najlepszych schronisk ever.

Damböckhaus – Klosterwappen 2 076 m

Spod schroniska są 2 opcje dotarcia na szczyt – bezpośrednia i przez schronisko Fischerhütte. Ponieważ byliśmy najedzeni na wcisk bez wahania wybraliśmy szlak na szczyt.

Zostawiamy za sobą Dambockhaus.

Nasza ścieżka po około 10 minutach od schroniska odbija na łąkę. I w sumie od tego momentu było dla nas jasne, że niczego ze szczytu nie zobaczymy. Z każdym metrem wchodziliśmy coraz głębiej we mgłę. Momentami przebijało się słońce, ale kłęby pary wodnej nie odpuszczały nawet na sekundę.

Rzut okiem za siebie przed ostatecznym wejściem w mgłę.
Jeszcze widoczne Fisherhutte.
I już po schronisku…

Kamienista końcówka.

Szlak przez większość czasu prowadzi przez łąkę, jedynie końcówka jest bardziej kamienista. Nie ma  żadnych trudności technicznych. Droga na szczyt od schroniska Damböckhaus zajmuje max 45 minut.

Widoki ze szczytu Schneeberga, a właściwie Klosterwappen na pewno są piękne. Natomiast mgła na nim wyglądała dokładnie tak samo jak wszędzie.

Jedyna fotka ze szczytu. Serio nie kojarzę błękitnego nieba, cały czas było mleko.

Klosterwappen  – Fischerhütte

Na szczycie zrobiliśmy kilka fotek i od razu zebraliśmy się w dalszą drogę. Wszędzie dookoła było takie mleko, że wyczekiwanie na widoki mijało się z celem. Żeby zatoczyć pętelkę ze szczytu kierujemy się do schroniska Fischerhütte. Droga zajęła nam 10 minut i udało mi się przez ten czas zrobić całe jedno zdjęcie.

Gwałtowny skok cukru po bułach nieźle namieszał nam we krwi, bo pod schroniskiem obydwoje umieraliśmy z głodu. A minęła raptem godzina! Rozłożyliśmy się na tarasie z kanapkami i postanowiliśmy, że tym razem poczekamy aż mgła opadnie. Ostatecznie wysiedzieliśmy bardzo skromne kilkusekundowe przejaśnienia.

Fischerhütte – punkt widokowy

Od Fischerhütte możemy zejść szeroką, szutrową drogą aż do górnej stacji kolejki. My postanowiliśmy wdrapać się jeszcze na punkt widokowy przy Damböckhaus. W miarę jak schodziliśmy ze szczytu mgła coraz bardziej się przerzedzała. W końcu opuściliśmy kłęby pary wodnej, a ja odetchnęłam z ulgą. Już serio dostawałam obłędu w tej mgle.

Wracamy z zamiarem zaatakowania punktu widokowego.

Przyjemnie spacerowym tempem doszliśmy do Damböckhaus w około 30 minut i bez postojów odbiliśmy na udeptaną ścieżkę prowadzącą do krzyża na widokowym pagórku.

Po dojściu na szczyt nie wierzyliśmy własnym oczom. Całkowicie się wypogodziło, a widok z tego niepozornego wzniesienia był przegenialny. Klosterwappen wciąż tonął w chmurach, ale poza tym niebo było bezchmurne. Niestety nie miało to żadnego odzwierciedlenia w odczuciach. Wiatr wiał tak, że uszy furkotały, a odczuwalna temperatura oscylowała w okolicy kilku stopni. Realna nie była wiele wyższa – niecałe 11. I większość zdjęć z tego miejsca wyszła nam nieostra. Nie wiem, czy to kwestia podmuchów powietrza, czy tego, że na wietrze niewystarczająco mocno trzymaliśmy aparat. Najważniejsze, że kilka udało się uratować.

Połowa lipca i jakieś 10 stopni na plusie…

Schneeberg nie uchylił rąbka tajemnicy ani na sekundę!

Punkt widokowy – górna stacja Schneebergbahn

Z punktu widokowego do górnej stacji schodzi się jakieś 5 minutek. Do odjazdu naszego pociągu została godzina, więc skorzystaliśmy jeszcze z chwili wolnego czasu i podziwialiśmy widoki z ławeczki na szlaku. W końcu wymarznięci do granic możliwości poszliśmy wyczekiwać wagonika na stacji.

Tym razem dane nam było podziwiać widoki podczas zjazdu z czego skorzystał nawet Maurusiek.

Praktycznie

  • Kolejka startuje z dworca w miasteczku Puchberg am Schneeberg. Na miejscu jest niewielki, bezpłatny parking.
  • Aktualny cennik znajdziesz tutaj,
  • Rozkład jazdy pociągów znajdziesz tutaj. Bilety kupujemy tak, jak na normalny pociąg, czyli zarówno wjazd jak i zjazd mamy na konkretną godzinę. Jeśli chcesz przebukować bilet, będzie to możliwe tylko, jeśli w wybranym pociągu będzie miejsce.
  • Za dopłatą 10 Euro zamiast salamandrowego pociągu możesz wybrać zabytkową ciuchcię parową. Kursuje tylko w weekendy w wysokim sezonie . Link do tej opcji zostawiam tutaj.
  • Ze Schneebergu (a właściwie z górnej stacji kolejki) można też podziwiać wschód słońca. W tym wypadku wykupujemy bilet nie tylko na przejazd pociągiem, ale na całą imprezę obejmującą także śniadanie i opiekę przewodnika. Dla zainteresowanych zostawiam link do tej opcji tutaj.
  • Szlak na Schneeberg od górnej stacji kolejki to około godzina drogi. Jeżeli chcesz podejść na punkt widokowy i wstąpić na popas do Damböckhaus (koniecznie!) to przyda się 3,5 godziny wolnego czasu. My wjeżdżaliśmy o 12:00 (12:40 na górze), a zjazd mieliśmy o 16:45. I serio przez ostatnie 45 minut nie mieliśmy już co robić. W ciepły dzień nie byłoby problemu, ale przy silnym wietrze i niskiej temperaturze przedłużający się pobyt na górnej stacji zaczął nam w końcu doskwierać.
  • Na całej trasie nie ma żadnych trudności technicznych, orientacyjnych ani kondycyjnych. Na szczyt Schneeberga mamy do pokonania niecałe 300 różnicy wzniesień. Dystansowo pętla może mieć max 6 km.
  • Herbata w Damböckhaus kosztowała 5 Euro, a porcja bułeczek 8,40 Euro. Ostatecznie nasz rachunek wyniósł prawie 30 Euro. Cena za herbatę z kosmosu, ale buły były warte każdego Eurocenta! Zwłaszcza, że od roku staramy się trzymać wagę i nie pozwalamy sobie na wizyty w cukierni. Jemy słodkości, ale tylko domowe i te zdrowsze. Wolę upiec brownie, szarlotkę, lub sernik, niż karpatkę z kilogramem tłustej masy. I może dlatego zawarta w bułach mieszanka cukru i tłuszczu wywołała w nas uczucie totalnego haju.

Co mogę napisać na koniec? Nam bardzo się ta wycieczka podobała. Mimo koszmarnie deszczowego poranku wycisnęliśmy z tego dnia ile się dało. Jednak gdyby prognoza pokazywała ładną pogodę, zdecydowanie wolałabym iść na jakiś dłuższy szlak, zamiast siedzieć 1,5 godziny w pociągu. No i cena… Uważam, że 100 Euro za 2 osoby i psa to gruba przesada. Dla dzieciaków taka kolejka byłaby z pewnością super atrakcją. Jednak z punktu widzenia dwóch trzydziestolatków i psa nie było to ekstatyczne przeżycie. Także decyzję o wydaniu miliona monet na przejazd pomarańczowo- zielonym pociągiem każdy musi podjąć we własnym zakresie.

I tym salamandrowym akcetem kończę serię wpisów o grupie Rax-Schneeberg.

Dodaj komentarz

avatar
  Subscribe  
Powiadom o