Huncwot na gigancie, czyli blog o podróżach z psem

Veterné – zachwycające oblicze Małej Fatry Luczańskiej.

Ten poranek zapamiętam na długo, w dodatku z nienajlepszej strony. Był drugi dzień pobytu na Słowacji i bardzo obiecujące prognozy na całe 5 dni wyjazdu. Tymczasem kiedy po przebudzeniu podeszłam do okna, zobaczyłam szarobure chmury i kiepską widoczność. Wszystkie pasma, które poprzedniego wieczoru oglądaliśmy z balkonu gdzieś się schowały.

No bosko!

Jak kiepskie prognozy się nie sprawdzają to pół biedy, ale jak zawodzi satysfakcjonująca, to robi się trochę gorzej…

No ale nie padało, więc ze zwieszonym nosem poczłapałam ogarniać poranne obowiązki. Niestety przez cały czas prysznicowo-śniadaniowego gramolenia nic się nie wyklarowało, więc w końcu trzeba było wybrać cel wycieczki. Żeby nie stracić niczego widowiskowego w pochmurny dzień padło na trasę rezerwową. Mieliśmy podjechać najwyżej jak się da w kierunku Martinskich holi i przejść kawałek grzbietem do szczytu Veterné.

Na mapie wygląda to tak:

Start – Martinské hole, chaty

W tym miejscu muszę jeszcze dać znać, że Veterné należy do Małej Fatry Luczańskiej. A to oznacza, że planowana eksploracja Wielkiej Fatry znów poszła się gonić. I to chyba dobiło mnie jeszcze bardziej niż ta pogoda. Zwłaszcza, że na tamten moment nie spodziewałam się po Veternym niczego szczególnego.

Z Valčy – naszej bazy na miejsce startu mieliśmy max pół godzinki drogi. Końcówka – podjazd do samych chat to wąska i kręta droga. Na wjeździe stoi szlaban z wypisanymi godzinami przejazdu – wjazd w godzinach 06:00 – 12:00, zjazd 13:00-18:00. Obowiązuje to raczej w sezonie zimowym, jesienią w okolicach godziny 10 minęliśmy co najmniej kilka zjeżdżających w dół samochodów.

Na górze bez problemu znaleźliśmy miejsce parkingowe za darmoszkę. Jednak parząc na ilość inwestycji jakie tam powstają, obawiam się, że taki stan rzeczy nie utrzyma się długo.

Martinské hole, chaty – Veľká lúka

Pierwszy odcinek to podejście na najwyższy szczyt Małej Fatry Luczańskiej. Veľká lúka ma 1 476 m npm i dziwaczną metalową konstrukcję na szczycie.

I tu są 2 opcje dotarcia do celu, przy czym my wybraliśmy gorzej. Początek szlaku prowadzi lasem, nie budząc żadnych wątpliwości w kwestii oznaczeń. Późnej ścieżka wyprowadziła nas na stok narciarski i zgubiliśmy szlakówki. I zamiast iść dalej pięknie udeptaną ścieżką, spanikowaliśmy i ruszyliśmy na poszukiwania żółtego szlaku. W efekcie wylądowaliśmy na asfalcie na całe pół godziny. A spokojnie mogliśmy iść udeptanym stokiem w kierunki Krizavy i tam odbić na czerwony szlak, całkowicie eliminując beton.

Tymczasem my wlekliśmy się podziurawionym asfaltem wyklinając na każdy jadący od powyższych zabudowań samochód. W końcu po około 30 minutach wściekli na podłoże i pogodę dotarliśmy do ostatniej prostej i wreszcie zeszliśmy z asfaltu. Moje zniesmaczenie (żeby nie wyrazić się dosadniej) sięgało zenitu). Wszystko było do dupy.

Końcowe podejście to kilkaset metrów bitą drogą. Po dotarciu na szczyt okazało się, że Veľká lúka poza dziwaczną konstrukcją na szczycie oferuje też całkiem sielskie widoki. W połączeniu z nadchodzącymi przejaśnieniami złożyły się na całkiem skuteczną poprawę humorów. W sumie nastąpiła ona na przestrzeni 15 minut.

 

Veľká lúka – Vidlica

Po szybkim przystanku ruszyliśmy czerwonym szlakiem w stronę Vidlicy. Ten odcinek to zaledwie 700 m i jakieś 15 minut marszu. Szlak prowadzi wąziutką, mega malowniczą ścieżką przed kosówkę. Uwielbiam taki sielski klimat. Złe humorki odeszły w zapomnienie tym, bardziej, że w niektórych miejscach było koszmarne błoto i trzeba było się nieźle nagimnastykować, żeby przejść suchą stopą.

 

Vidlica – Veterné

Do tej pory szlak nie był szczególnie porywający. Pogoda też klarowała się wyjątkowo opornie. Jednak na Vidlicy wszystko się zmieniło. Słońce wyszło na dobre, a szlak z wąskiej ścieżki pośród kosówki zmienił się w rozległą łąkę, pokolorowaną na jesienne kolory. Zrobiło się tak sielsko, że zupełnie przestaliśmy patrzeć na zegarki. Bawiliśmy się z Mauro, podziwialiśmy widoki i robiliśmy fotki. W moich wspomnieniach ten odcinek zajął całkiem sporo czasu. Jakie było moje zdziwienie, kiedy po sprawdzeniu mapy (już pisząc posta) okazało się, że to zaledwie 900 m.

Cóż, przy takich widokach TE 900 m idzie się prawie godzinę!

Veterné 1432 m n.p.m. z psem

Przed wyjazdem na Słowację nawet nie planowałam tej trasy, więc wybierając się na szczyt totalnie nie wiedziałam, czego się spodziewać. Nie miałam też żadnych oczekiwań. Nie dość, że była to trasa rezerwowa, to jeszcze pogoda nie zapowiadała się optymistycznie. Tymczasem Veterné okazało się strzałem w dziesiątkę. Widoki totalnie trafiły w nasz klimat. Od razu rozsiedliśmy się na trawce i zarządziliśmy dłuższy popas.

Veterné – Horná lúka

Na fali ekscytacji widokami postanowiliśmy podejść na kolejny, czwarty tego dnia szczyt – Horná lúka. Do przejścia mieliśmy 2,5 km w około 45 minut. Niestety nie zwróciliśmy uwagi na profil trasy. Mniej więcej w połowie drogi zorientowaliśmy się, że właściwie cały czas szliśmy dość ostro w dół. To oznaczało męki na podejściu w drodze powrotnej. Ale skoro już zdecydowaliśmy się iść, to trzeba było dobrnąć. I tak w sumie wyglądała końcówka – byle do tabliczki.

 

I z perspektywy czasu uważam, że naprawdę mogliśmy sobie odpuścić. Widokowo Horná lúka nie wnosi nic nowego. Obiektywnie to Veterné jest najatrakcyjniejszym punktem na trasie.

Horná lúka – Veterné – Vidlica – Veľká lúka

Przed podejściem na Veterné trochę zrzedły nam miny i niechętnie zbieraliśmy się z powrotem. Tymczasem podejście było znacznie mniej męczące, niż sobie wkręciliśmy. Ani się obejrzeliśmy, a już wyszliśmy na piękną polanę przed ostatnim stromym odcinkiem. A że widoczki były piękne, to nie cisnęliśmy tempa na podejściu.

Na szczycie Veterné zrobiliśmy jeszcze jeden długaśny popas zanim na dobre ruszyliśmy w drogę powrotną. W tym wypadku nie ma opcji sensownej pętli, trzeba wracać po śladach.

Idąc na tę wycieczkę serio nie spodziewałam się szału. A tymczasem Veterné totalnie rządzi i jest jednym z bardziej malowniczych szczytów ever.

Praktycznie:

  • Całość trasy to lajtowe 13 km ze stosunkowo niewielką różnicą wzniesień (627 m).
  • Jeżeli odpuścisz szczyt Horná lúka to nie stracisz wiele z widoków. Trasa od startu do szczytu Veterné i z powrotem to już w ogóle spacerek – w sumie 8 km i 306 m przewyższenia.
  • Autem można bez problemu dojechać pod chaty i na ten moment (2021) zaparkować za darmo.
  • Jeśli wybierasz się tam zimą koniecznie sprawdź godziny wjazdów i zjazdów. Nawet w lecie minięcie się na wąziutkiej, krętej drodze nie należy do przyjemności. No i myślę że po opadach śniegu łańcuchy to absolutny must have.
  • Nie polecamy asfaltowego wariantu szlaku (kolor żółty). Pół godziny po betonie to żadna przyjemność. Żeby jej uniknąć po wyjściu na stok narciarski najlepiej kierować się ścieżką do góry w kierunku szczytu Krížava. Nie da się pomylić jej z innym szczytem – budynek i biało-czerwoną wieżę widać prawie od parkingu. Chociaż w sumie druga biało-czerwona wieża (tyle że trochę innej konstrukcji) stoi na szczycie Veľká lúka.

 

I tyle na dziś. Jeśli wybierasz się w te rejony i szukasz pomysłu na pierwszy lub ostatni dzień, lub po prostu lajtowej trasy na rozchodzenie zakwasów, to Veterné wejdzie jak złoto!

2
Dodaj komentarz

avatar
1 Comment threads
1 Thread replies
0 Followers
 
Most reacted comment
Hottest comment thread
2 Comment authors
AlaDawid Recent comment authors
  Subscribe  
najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
Dawid
Gość

hej, początek wycieczki nieciekawy bo poranek z ograniczonymi widokami 🙂 ale z czasem jest na co popatrzeć i bardzo fajna przygoda, trochę zazdroszczę i chyba się tam wybiorę z moim małym Idefixem ^ ^, pozdrawiam serdecznie

×

Like us on Facebook