Debela Pec – oko w oko z Triglavem.
Nasz najpierwszy w życiu dwutysięcznik z psem. Co to była za przygoda!
W Polskich Tatrach z psem nie pochodzisz, na Słowacji spoko, ale nie dane nam było wybrać się z Mauro na jakiś większy pagór. Pierwsza okazja nadarzyła się w Słowenii, w Alpach Julijskich.
W tamtym czasie w kwestii Alp byliśmy zieloni niczym szczypiorek na wiosnę. Oczami wyobraźni widziałam skaliste szczyty, pionowe ściany, przepaście i śmiertelne niebezpieczeństwo czyhające na nas na każdym kroku. Żeby uniknąć łańcuchów i klamer, oraz wykluczyć prawdopodobienńsywo odpadnięcia od skalnej ściany, szlak znaleźliśmy na stronie o podróżach z dziećmi. Niestety po 2 latach nie przypomnę sobie jej nazwy. Wybór padł na Debela Pec, o wysokości 2014 m n.p.m. Choć nazwa przywołuje na myśl diabła, to po Polsku znaczy ona dokładnie – Gruba Skała. Trochę bez polotu ? No ale nic to, czas ruszać w drogę. Let’s go!
Szlak miał się zacząć przy Hotelu Šport, jakieś 25 km od naszej bazy – jeziora Bohinj. Bez problemu znaleźliśmy hotel, zaparkowaliśmy Forda i tu szczęście przestało nam sprzyjać. Nie znaleźliśmy szlaku 🙂 Na szczęście miałam ze sobą spis wszystkich schronisk w Słowenii, więc zapytałam w pobliskim grill barze o pierwszy przystanek na naszej trasie – schronisko Blejska koča na Lipanci. Okazało się, że jeszcze kawałek da się podjechać autem. Wróciliśmy do głównej drogi i znaleźliśmy szlakowskaz. Trzeba było skręcić w szutrową drogę prowadzącą przez las. Przejechaliśmy ile się dało i zaparkowaliśmy w lesie w towarzystwie kilku innych aut. Po przejściu około 500 m naszym oczom ukazał się wielki parking. Od razu zorientowaliśmy się, że skręt w szutrową drogę to był falstart… Na szczęście straciliśmy niecałe 10 minut.
Reszta drogi do schroniska upłynęła nam już bez niespodzianek. Szliśmy lasem, oznaczenia były, ale jak to w Alpach – raczej średnie. Czasem zdarzały się tabliczki na drzewach z kierunkowskazem, ale bez podanego czasu. Dojście do schroniska zajęło nam średnim tempem, nieco ponad godzinę. Szło się bardzo przyjemnie, w lesie był cień i wiał lekki wiaterek, co było zbawienne. Sierpniowe słońce w Słowenii potrafi dać w kość. Ludzi nie za dużo, sami Słoweńcy, więc wiedzieliśmy, że trafiliśmy na lokalną perełkę.
W Alpach wiele osób zabiera na szlak psy, nikt nie widzi w tym problemu. Pies nie stanowi śmiertelnego zagrożenia dla środowiska (nawet w parku narodowym!), niezależnie od tego czy jest na smyczy, czy też nie. Zresztą większość nie jest!
Po dojściu do schroniska rozłożyliśmy się z drugim śniadaniem i chwilę odpoczęliśmy. Według szlakowskazów droga na szczyt miała nam zająć 1,5 godziny. Do pokonania mieliśmy ok. 400 m przewyższenia.
Zwróć uwagę na oryginalne oznaczenia szlaków, jak poprószy śnieg, to nie wiadomo gdzie iść… Zresztą w lecie też trzeba się nieźle nagłowić! W ramach wyjaśnienia – na Debela Pec należy skręcić w prawo ?
Dalsza droga na szczyt nie nastręcza żadnych trudności, nie jest też forsowna kondycyjnie. Całość wycieczki to łagodny, wręcz spacerowy szlak. Na całej trasie znajdziemy raptem jeden odcinek prowadzący po większych kamieniach, ale nawet pies wielkości Mauro bez problemu da radę. Na koniec czeka nagroda – szlak wychodzi na polanę i w jednej chwili stajemy oko w oko z Triglavem, najwyższym szczytem Słowenii.
W tym miejscu po raz pierwszy poczuliśmy w pełni Alpejski klimat. Przed nami ogromna przepaść, a za nią najpiękniejszy widok, jaki do tamtej pory widzieliśmy. Gdyby umożliwiał to kręgosłup, pewnie stalibyśmy tam i w nieskończoność kręcili głową dookoła własnej osi 🙂 Okazało się, że Mauro też gustuje w przepaściach, na otwartym terenie oszalał z radości, a tarzaniu w trawie nie było końca.
Z tego miejsca widać też cel wycieczki, oddalony na oko o jakieś 15 minut marszu.
Na szczycie wszystko było dla nas nowe. Co prawda wcześniej chodziliśmy po Tatrach i nieraz stawaliśmy na 2 000 m, ale widoki były zupełne inne. W Alpach na tej wysokości, zamiast gołej skały mamy porośnięte trawą łąki. Łagodne, zielone krajobrazy mieszały się z surowością ścian budzącego respekt dachu Słowenii. Coś pięknego! Z wrażenia zapomnieliśmy o aparacie i zrobiliśmy zaledwie kilka zdjęć.
Wybierając się na Debela Pec nie ma co liczyć na samotność na szlaku. Szczyt jest łatwo dostępny, a widoki, zwłaszcza w stronę Triglava powalające. Do tego rozległa polana pod szczytem, idealne miejsce na piknik! Popularność tego miejsca wśród Słoweńskich turystów zupełnie nie dziwi.
Zeszliśmy tym samym szlakiem, którym wychodziliśmy, nie było możliwości zrobienia pętli. W schronisku obowiązkowy przystanek na zasłużone piwko. Ceny w schroniskach niewiele różnią sie od tych na dole. Marne to jednak pocieszenie, bo Słowenia jest ogólnie bardzo droga.
Myśleliśmy, że podczas przerwy Mauro padnie na trawie, a on szalał w najlepsze i wszystkim się interesował. Wygląda na to, że nasze psiechadzki po Beskidach były dla niego wystarczającą zaprawą.
Dla nas ta wycieczka była zmianą poglądu na temat Alp o co najmniej 180 stopni. Nagle okazało się, że nie taki diabeł straszny. Pewnie, że są trudne trasy, ale jest też masa możliwości dla mniej zaprawionych w bojach Alpinistów. Każdy znajdzie coś dla siebie. Aż szkoda, że w drodze do Chorwacji, większość osób przejeżdża Słowenię bez zatrzymania. A tu tyle szczytów czeka na zdobycie!
My jeszcze tam wrócimy, koniecznie z nowym aparatem, żeby zrehabilitować się za te fotki 🙂
Wstęp do Triglavskiego Parku Narodowego jest bezpłatny, parking w lesie też ? Piwo w schronisku kosztuje 3 Euro. Jak weźmiesz własny prowiant, to wycieczki górskie są najbardziej ekonomicznym sposobem spędzania czasu w Słowenii. I zdecydowanie najprzyjemniejszym ?
To co? Do zobaczenia gdzieś na górskim szlaku!
Hejka 🙂 czy moglibyście dodać w linku dokładną pinezkę, gdzie znajdował się start trasy (parking) 🙂
dziękuję i pozdrawiam 🙂
Hej? My jechaliśmy na czują i zaparkowaliśmy gdzieś w środku lasu ? Cóż, pierwsza wycieczka za granicą, zieloni byliśmy totalnie. Teraz bez trudu namierzyłam parking ?
https://www.outdooractive.com/mobile/de/route/bergtour/julische-alpen/debela-pec-2014m-/12731077/
Wszytsko fajnie, ale szlak jednak nie taki prosty jak w opisie, dużo kamieni:)