Pertisau – bajkowa wioska w Austriackich Alpach.
Są takie miejsca, w których odbiera nam mowę. Takie, gdzie od razu wiadomo, że to był strzał w 10! Takie miejsce odkryliśmy w zeszłym roku. Planowaliśmy wyjazd w Alpy, ale nie bardzo wiedziałam jak zabrać się za szukanie miejsca. Tu z pomocą przyszła mi koleżanka, która jakiś czas wcześniej wyprowadziła się do Monachium i załączała na fejsiku obłędne Alpejskie fotki. Planując urlop od razu pomyślałam, że najlepiej nam doradzi. Napisałam, że chcemy, żeby było jezioro, góry i piękne krajobrazy. Marta bez wahania odpisała: ACHENSEE. Wygooglowałam i zakochałam się w zdjęciach.
Zarezerwowaliśmy pokój w miejscowości Pertisau i zaczęliśmy powoli zamawiać pogodę 🙂 Cały miesiąc przekopywałam się przez niemieckojęzyczne strony z opisami szlaków. Nigdzie nie mogłam znaleźć żadnych informacji po Polsku. Po rekonesansie miałam w głowie dokładny plan na każdy dzień…
Gdy dojechaliśmy na miejsce zobaczyliśmy cudowne krajobrazy, nie do opisania. Typowa alpejska wioska, piękne jezioro, dookoła góry. Białe domki ze spadzistymi dachami i ukwieconymi balkonami. Wszędzie pusto, byliśmy w drugiej połowie czerwca, niemieccy emeryci pływali statkiem popijając drinki i zajadając ciastka. Wieczorami było ich widać na tarasach w knajpkach. W górach pojedyncze jednostki zapaleńców. Spędzone tam 4 dni na zawsze zapadną mi w pamięć. Totalnie bezkarne życie, rano góry, później drzemka, obiad i wieczór nad jeziorem. Z dala od wszystkich problemów, mogliśmy po prostu wypocząć.
Zazwyczaj średnio udaje nam się trafić na pogodę, a tu udała się aż za bardzo 🙂 Mieliśmy 4 dni lampy, temperatura nie schodziła poniżej 30 stopni. Nie było mowy o włóczeniu się całymi dniami po górach, na odkrytym terenie nie dało się zbyt długo wytrzymać. Niektóre wycieczki – zwłaszcza tam, gdzie szlak prowadził nasłonecznioną stroną stoku, po prostu musieliśmy sobie odpuścić. Na szczęście ilość tras do wybory jest ogromna.
To co robiliśmy?
Wybraliśmy się na spacer brzegiem jeziora i w asyście niemieckich emerytów wróciliśmy statkiem. Pies płynie za darmo, ale musi mieć kaganiec. Mauro był bardzo nieszczęśliwy, dotąd nigdy nie musiał go mieć na sobie 🙂
Wyjechaliśmy kolejką Karwendel – Bergbahn i stamtąd zdobyliśmy szczyt Stanser Joch o wysokości 2102 m n.p.m. Mauro wyszedł na luzie, w Alpach na wysokości ponad 2 000 m n.p.m rośnie trawa i kwiaty, podczas gdy w Tatrach mamy już tylko surowe skały. Warto dodać, że za Mauro nie musieliśmy płacić biletu za wyjazd kolejką. Nie wymagano również kagańca. Turyści ze wspólnego wagonika zachwycali się nim i zagadywali nas. Dzięki obecności psa, świat był dla nas bardziej przychylny.
Wyjechaliśmy kolejką Rofan Seilbahn z miejscowości Maurau, oddalonej od Pertisau o zaledwie 3 km. Na tę kolejkę pies musi mieć wykupiony bilet. Wszędzie wiszą karteczki, więc na pewno ich nie przegapicie. Na górnej stacji w szlakach możemy przebierać jak w ulęgałkach. My wybraliśmy Hochiss o wysokości 2299 m n.p.m. Z psem weszliśmy bez problemu, na szlaku nie było żadnych trudności, za to widoki ze szczytu niesamowite.
Ostatniego dnia wybraliśmy najniższy szczyt w okolicy – Feilkopf o wysokości 1562 m n.p.m. Tego dnia mieliśmy jeszcze przejechać nad Gardę, na co przeznaczyliśmy 4 godziny, więc mogliśmy sobie pozwolić tylko na krótką trasę. Było lajtowo i przepięknie. Czasem wcale nie trzeba stać na najwyższym szczycie, by było psie-pięknie.
Wieczorami szliśmy nad wodę. Mauro bez problemu mógł się kąpać. Austriacy uwielbiają psy. Jak widzieli skoki i sprinty Mauro za piłką to klaskali i zagadywali, więc atmosferę nad jeziorem zawsze mieliśmy wspaniałą. Kolejny raz pies spowodował, że zamiast obojętności, spotykaliśmy się z życzliwością i uśmiechem.
W Pertisau nie ma plaży, jest pomost, albo betonowe schodki. My wybieraliśmy schodki. Na cały dzień plażowania się nie nadają, ale na godzinkę, max. 2 są jak znalazł. Na żwirkową plażę możecie jechać do Maurau, lub wybrać się na spacer, lub statkiem w kierunku Gaisalm i tam się rozłożyć.
Niestety nie udało nam się zdobyć wszystkiego co planowaliśmy. Szczyt Seebergspitze pozostał poza naszym zasięgiem. Właścicielka pensjonatu powiedziała, że szlak prowadzi 3,5 godziny po otwartym terenie, w pełnym słońcu. Ani my, ani Mauro nie chcieliśmy sprawdzać czy to wytrzymamy 😉 W sferze marzeń pozostał także Rofan, najwyższy szczyt pasma. Myśleliśmy, że jest zbyt trudny dla psa, ale po fakcie dowiedzieliśmy się, że weszlibyśmy bez problemu. Z górnej stacji kolejki to tylko nieco ponad 2 godziny marszu. Z pewnością wrócimy jeszcze do Pertisau. To miejsce było dla nas absolutnym odkryciem. Połączenie łatwości szlaków i piękna krajobrazu to bajka. Dla nas było to tak przełomowe odkrycie, że i w tym roku część urlopu spędzimy w Austrii, ale na razie nic więcej nie zdradzę.
To tyle na dziś, koniecznie przemyślcie wizytę w tym pięknym i na maksa psiolubnym miejscu 🙂
Podróże z psem to nie bułka z masłem, dlatego podziwiam Was i życzę dalszych wspaniałych eksploracji 🙂
Dziękujemy? Początki są trudne, zaczynaliśmy od jednodniowych wypadów, później weekend na Słowacji. Teraz podróżujemy już na luzie ?
Jesteście super.Też kocham psy i chętnie zabieram go na wycieczki.Ostatnio zdobyliśmy Skrzycze.Pozdrawiam serdecznie.
Dziękujemy bardzo 🙂 Beskid Śląski uwielbiamy, niestety na Skrzyczne szliśmy w takiej mgle, że ledwo buty widzieliśmy. Musimy powtórzyć! Pozdrawiamy i przybijamy pionę psiemu turyście 🙂
Trafiłam do Was poszukując pomysłów na kolejne wycieczki z psem. Wiele szlaków już przeszliśmy z naszym psiakiem, ale o wielu ciekawych miejscach się dowiedzieliśmy z bloga, między innymi o tej części Alp. Gratulacje za wyprawy z psem i wyczerpujące opisy – super sprawa. Fafik pozdrawia Mauro – mają podobny wygląd, historię i upodobania 🙂
Bardzo dziękujemy za miłe słowa 🙂 Gdyby nie moja kumpela w życiu nie trafilibyśmy w to miejsce. Faktycznie na Polskich stronach ciężko cokolwiek o tym rejonie znaleźć, a takie schowane na uboczu perełki lubimy najbardziej 🙂 I jeszcze idealna lokalizacja, blisko autostrady, więc można wstąpić tam choć na kilka dni “po drodze”. Jeżeli będziecie planować wakacje bardzo polecam to miejsce i służę pomocą, bo jest kilka szlaków, które były w planach, ale nie udało nam się ich zrealizować. Pozdrawiamy serdecznie i przesyłamy drapaki dla Fafika <3
Bardzo dziękuję za ten wpis . Po przeczytaniu – Pertisau stał się moim zimowym snem, który spełnił się latem . Nigdy nie usłyszałabym o tej przepięknej krainie jakby nie ten blog. Byłam tylko 2 dni .. ale warto było, zdobyliśmy z moim psiakiem Felkiem Hochiss i Stanser Joch. Dziękuje za inspirację Alu )):
Aaaaaaaa nawet nie wiesz jak się cieszę 🙂 To najlepsze chwile w blogowaniu, jak się widzi, że te wpisy naprawdę są przydatne <3 Może i pobyt niedługi, ale zrobiliście 2 naprawdę fajne trasy 🙂 Oba szczyty to już zacne wysokości i cudne widoki 🙂 Narobiłaś mi ochotę na powrót w tamte strony! Ściskamy mocno i przesyłamy drapanki dla Felka <3