Huncwot na gigancie, czyli blog o podróżach z psem

Mogielica – Królowa Beskidu Wyspowego.

Mogielica to najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego, mierzący 1171 m n.p.m. Często nazywana jest królową tego pasma. Dla nas to królowa focha. Pierwszy raz wybraliśmy się na Mogielicę kilka lat temu. Atakowaliśmy wtedy szczyt z Przełęczy Rydza Śmigłego. Jeszcze zanim dobrze wysiedliśmy z auta, zdążyliśmy się o coś pożreć. W efekcie całą drogę szliśmy osobno i przeszło nam dopiero w okolicach podszczytowych. Dlatego jak w tym roku wybór ponownie padł na Mogielicę, powiedziałam do Piotrka, że idziemy szczyt odczarować. I zgadnij co? Powtórka z rozrywki!

Ale tyle o nas, czas napisać co nieco o celu naszej wycieczki. Mogielica uważana jest za najpiękniejszy szczyt Beskidu Wyspowego i jest dość popularna.  Z racji wieży widokowej na szczycie oferuje widoki na niezliczone pasma górskie, jednak uwagę najbardziej ściąga Babia i Tatry.

Widok na Tatry z Mogielicy.

Tym razem wybraliśmy się we 4 – do naszej standardowej ekipy dołączyła moja siostra Gośka. Zaplanowaliśmy wyjście niebieskim szlakiem z Jurkowa i powrót tą samą drogą. Moglibyśmy zejść do Półrzeczek, ale czekałby nas 2 km odcinek asfaltem, żeby dojść do auta. W zimie, przy posolonych chodnikach woleliśmy oszczędzać łapki Mauro.

Samochód można zostawić na bezpłatnym parkingu w centrum Jurkowa. Po wyjściu z auta od razu pojawiają się niebieskie znaki. Szlak prowadzi przez mostek, na jego końcu trzeba przejść na drugą stronę ulicy i skręcić w prawo. Wszystko jest ładnie oznakowane, a odcinek do ostatnich zabudowań to zaledwie kilkadziesiąt metrów.

Mimo optymistycznych prognoz niebo od rana było zachmurzone. Bardzo liczyłam na przejaśnienia, marzyło mi się zobaczyć Babią i ośnieżone szczyty Tatr. Jednak póki co musieliśmy rozprawić się z lasem 🙂

Początkowo szlak był bardzo dobrze ubity, zresztą zaledwie po przejściu kilkuset metrów minęły nas 3 skutery. Na szczęście był to jednorazowy przypadek. Ścieżka na tym odcinku jest szeroka  i prowadzi łagodnie do góry. Ku uciesze Mauro teren jest idealny do gry w piłkę, więc chłopaki od razy wypruli do przodu i tyle ich widziałyśmy.

Od samego dołu panowały prawdziwie zimowe warunki, choć nie od początku zdawaliśmy sobie sprawę ile tak naprawdę nasypało śniegu. Pomocne były znaki na drzewach, które coraz bardziej się obniżały 🙂

Znak na wysokości kolan ?

Ktoś poobniżał oznaczenia na drzewach 🙂

W mniej więcej połowie drogi jest szlakowskaz, który delikatnie mówiąc przekłamuje rzeczywistość. Zgodnie z mapą, niebieski szlak z Jurkowa na Moglielicę ma niecałe 5,5 km. Według oznaczenia w tym miejscu, do Jurkowa mamy 1,5 km i tyle samo do szczytu. Przeczy to wszystkim znanym dotychczas zasadom arytmetyki. Co prawda szliśmy bez dystansomierza, ale pokonany odcinek był znacząco dłuższy od wskazania na słupku.

Szlakowskaz też jakby za niski.

Po minięciu rozwidlenia szlak nie był już tak idealnie udeptany. Nadal szło się całkiem dobrze, jednak miękki, kopny śnieg robił z niewinnego spacerku ciężki trening nóg i pośladków. Ścieżka była sporo węższa i lawirowała pomiędzy powalonymi choinkami. Zima na całego!

W pewnym momencie znów dogoniłyśmy Piotrka. Wraz ze spotkanym turystą zastanawiali się co robić. Oznaczenia na drzewach sugerowały, że szlak prowadzi prosto, jednak udeptana ścieżka skręcała w lewo. Szybko okazało się, że szlak na tym odcinku jest nie do przejścia, ze względu na powalone drzewa. Dzika ścieżka wyprowadzała na mega malowniczą polanę Wyśnikówka. Mimo zachmurzenia przejrzystość powietrza była całkiem niezła.

W oddali widać Babią Górę.
Ostatnie wejście w las przed szczytem.

W tym miejscu nasz szlak spotyka się z zielonym z przełęczy Rydza Śmigłego i dalej prowadzą razem. Wydawało mi się że do szczytu jest rzut beretem, ale miałam odniesienie do letnich warunków. Tym razem musieliśmy się jeszcze nieźle namęczyć. Ścieżka była bardzo wąska. Przy każdym spotkaniu z turystami z naprzeciwka ktoś lądował w śniegu po pas.

Jednak każdy kto schodził z góry dosłownie kipiał radością i mi wkrótce udzielił się zachwyt. Dawno nie widziałam takiej zimy! Czapy śniegu tworzyły z choinek wymyślne potworki, a cała wieża pokryta była szadzią, albo szronem.

Stałam pod wieżą i nie wiedzieć czemu zamiast podziwiać zimę, zastanawiałam się czy to co widzę, to szadź, czy szron. Po powrocie do domu zbadałam temat ?

Szron powstaje na skutek resublimacji party wodnej. Jest to proces przejścia substancji ze stanu gazowego bezpośrednio w stan stały z pominięciem cieczy. Powierzchnia musi być tak wychłodzona, by para wodna bezpośrednio przeszła w lód. Nadal niewiele to wyjaśnia? Łatwiej będzie na przykładzie – to, co zeskrobujemy z szyby samochodu, to właśnie szron. Ma on postać lodowego osadu, czasem tworzy na powierzchniach fantazyjne wzorki.

Szadź powstaje wskutek zamarzania kropelek wody, czyli w wyniku krzepnięcia. Ma postać charakterystycznych igiełek i jest krucha. Jeżeli wiejący wiatr niesie ze sobą opad, wtedy szadź narasta w kierunku wiatru, co daje charakterystyczny efekt „nawianego” lodu.

To co widziałam na wieży? Wydaje mi się, że szadź, bo osad był zbudowany z całej masy igiełek. Choć niewykluczone , że był też szron. Powyżej to tylko teoria, a na szczycie równie dobrze moglo być wszystko.

A żeby dopełnić wszystkich informacji dodam, że zalegający na choinkach śnieg to okiść.

Bardziej szadź, no nie?

Po naukowych rozważaniach pod wieżą podeszłam do tabliczki. Kiedy byłam na Mogielicy ostatnim razem, budkę miałam nad głową. Tym razem musiałam usiąść, żeby zrobić sobie fotkę. Ale dosypało! Co najmniej metr śniegu, a w tym miejscu był dobrze ubity, więc pewnie jeszcze więcej!

Me, my Sister, and my Hunc <3

Model na szczycie 🙂

Piotrek i Gośka zdecydowali, że nie będą wchodzić na wieżę w takich warunkach. Ja jednak chciałam podjąć próbę. Wieże w Beskidzie Wyspowym są strome i mają niezabudowane boki. Pisałam już o tym w poprzednich wpisach. Dla małych dzieci lub osób starszych, może się to okazać przeszkodą nie do pokonania. Ja jestem niska, więc nawet jak wieża nie jest oblodzona, nie jestem w stanie dosięgnąć barierki i muszę wchodzić, jak po drabinie. Tym razem czekały na mnie dodatkowe atrakcje. Schodki były oblodzone i potwornie śliskie. Udało mi się w miarę sprawnie pokonać pierwszą kondygnację i zrobić kilka zdjęć. Postanowiłam zaatakować kolejne piętro i wyjść na tarasik widokowy. Doszłam do końca pierwszej drabinki i chciałam wygramolić się na podłogę. Belka, której się złapałam była wyślizgana i nie udało mi się jej stabilnie chwycić. W tym miejscu niefortunnie spojrzałam w dół. Nie mam lęku wysokości, jednak widok niezabudowanej i oblodzonej wieży sprawił, że w głowie wyświetlił mi się lot na sam dół. Oj zmiękły mi kolanka! Dodatkowo koło mnie dziewczyna ubierała raki – nie nakładki z gwoździkami, tylko prawdziwe, poważne raki. To skłoniło mnie do wycofania się w 3/4 drogi. Dziś bardzo żałuję, że spękałam ☹️ Na szczęście z pierwszego piętra udało mi się cyknąć piękny widok na Babią i Tatry.

Babia Góra <3

Taaaaaatry!
Zimą choinki wygrywają z widoczkami!
Ten słupek też jakby niski 🙂

Po przygodach na szczycie i uzupełnieniu kalorii, zebraliśmy się w dół. Znów Piotrek z Mauro pognali przed siebie z prędkością światła. My z Gośką zeszłyśmy na luzie. Obyło się bez problemów i poślizgów i poszło dużo szybciej niż do góry.

Podsumowując – szlak z Jurkowa jest popularny i uczęszczany, więc nawet po silnym ataku zimy powinien być w miarę przetarty. Droga na szczyt zajęła nam nieco ponad 2,5 godziny. Bardziej sugerowałabym się dystansem podanym na mapie, niż na napotkanym szlakowskazie. Zgodnie z mapą w obie strony wyszłoby 11 km i to mniej więcej zgadzało się z moim stanem zmęczenia. Po dojściu do auta czułam przyjemne mrowienie w mięśniach, jednak nie byłam wytyrana. Mauro też wyglądał na zadowolonego. Poza tym, że musieliśmy ściągnąć mu z podwozia z milion lodowych kulek 🙂

W tym roku marzy mi się jeszcze jeden wypad w te strony, w radosnej i zgodnej atmosferze. Jak się nie uda, to zacznę podejrzewać, że są tam jakieś żyły wodne, albo inne pola magnetyczne ?

A tu mapka z naszej trasy:

To co? Do zobaczenia w Beskidzie Wyspowym!

3
Dodaj komentarz

avatar
2 Comment threads
1 Thread replies
1 Followers
 
Most reacted comment
Hottest comment thread
3 Comment authors
WiesławAlaWiolka Recent comment authors
  Subscribe  
najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
Wiolka
Gość
Wiolka

Alu pięknie .Ja byłam za tydzień ,ale tak zaśnieżonych choinek nie mielismy .Ale było pięknie. Pies chyba najbardziej był zadowolony.Bo śniegu w cholere…????

Wiesław
Gość
Wiesław

Przytoczę informację od Nadleśnictwa Limanowa: Informuję, że wprowadzanie psów na teren rezerwatu przyrody „Mogielica” jest ustawowo zabronione zgodnie z art. 15 ust. 1 pkt 16 Ustawy o ochronie przyrody. Plan ochrony rezerwatu „Mogielica”, uchwalony przez Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska w Krakowie, nie przewiduje wyjątków od zakazu wprowadzania psów. Na pozostałych terenach leśnych, poza rezerwatem, wprowadzanie psów jest możliwe, jednak obowiązuje wymóg prowadzenia psa na smyczy. Jest to regulowane przez Art. 166. Kodeksu wykroczeń. Art. 166. [Puszczanie psa luzem w lesie] Kto w lesie puszcza luzem psa, poza czynnościami związanymi: z polowaniem, ze szkoleniem psów wykorzystywanych do celów specjalnych w rozumieniu… Czytaj więcej »

×

Like us on Facebook