Beskid Mały z psem – wiosenny Leskowiec.
Wczesna wiosna to okres, w którym ewidentnie nas nosi. Jeśli dodatkowo prognozy pogody pokazują piękny weekend, to wycieczka jest więcej niż pewna 🙂
Plany jak zwykle były ambitne, Piotrek myślał o Turbaczu, ale szybko się z rozmyśliliśmy. W pierwszy wiosenny weekend tłumy murowane. Później na tapecie było Pilsko, moje ukochane miejsce. Jednak długi dojazd i trasa na dobrych kilka godzin nas zniechęciły. Nie chcieliśmy zrywać się o świcie.
Ostatecznie stanęło na Beskidzie Małym, zaplanowaliśmy pętelkę z miejscowości Targoszów na Leskowiec i Groń Jana Pawła II. Blisko i trasa też nie forsowna, idealnie!
Jeszcze przed Targoszowem znaleźliśmy parking, zaraz za przystankiem Targoszów Wieczorki. Stało tam kilka samochodów, były oznaczenia szlaków na drzewach, ale żadnych tabliczek, gdzie te szlaki prowadzą. Świetnie… W dodatku nie mieliśmy zasięgu, więc włączenie GPSa było niemożliwe. Musieliśmy przejechać ze 2 km żeby odpalić aplikację i dowiedzieć się, że to był właśnie TEN parking 🙂 Po powrocie na miejsce przeszliśmy przez mostek i wreszcie znaleźliśmy drogowskaz. Wybraliśmy żółty szlak, który najpierw prowadzi na szczyt Leskowca, a następnie do schroniska.
Ruszyliśmy początkowo po asfalcie, ale na szczęście po 2 minutach szlak odbił na łąkę. Chwilę później wyszliśmy jeszcze na betonowe płyty, po których szliśmy ok. 10 minut do ostatnich zabudowań. Spodziewaliśmy się, że po wejściu do lasu utoniemy w błocie, ale było sucho. Dobrze wybraliśmy szlak, szliśmy przez piękny iglasty las, po szerokiej drodze, łagodnie pod górkę. Cały czas niosłam w ręce nowy aparat, nie mogłam sobie odmówić cykania miliona fotek, dosłownie co 2 kroki 🙂 Tyle lat nosiłam się z myślą o zakupie porządnego sprzętu… Ale mój aparacik za cenę jeansów z sieciówki działał, więc jakoś się nie składało. A teraz wreszcie go mam!
Mustang 😀
W pewnym momencie zwróciłam uwagę na tabliczkę i zatrzymałam się, żeby ją przeczytać, była tam informacja o mrowisku. Wystarczyło kilka sekund i zlokalizowaliśmy tuż obok ścieżki gigantyczny kopiec. Ogromne, półprzezroczyste mrówy biegały dookoła, od razu miałam ciarki jak stąd na księżyc. Piotrek zrobił zdjęcia, a ja dopiero za trzecim podejściem zdołałam dokładnie się przyjrzeć. Później, aż do szczytu nie mogłam pozbyć się wrażenia, że coś po mnie łazi 😀
Na ostatnim odcinku co jakiś czas pojawiały się ostatnie płaty śniegu. Mauro żadnemu nie przepuścił, tarzał się w każdym, nawet najmniejszym skrawku. Pod samym szczytem znaleźliśmy zaśnieżoną polankę za drzewami i tam chwilę pograliśmy z Mauro w piłkę. Radości nie było końca 😀
Ostatecznie na szczycie stanęliśmy po ok 1,5 godzinnym marszu spokojnym tempem. Leskowiec o wysokości 922 m n.p.m. jest jednym z najlepszych punktów widokowych z Beskidzie Małym. Na pierwszym planie są Babia Góra i Pilsko, ale według tablicy, można stąd zobaczyć Tatry. My, mimo ładnej pogody nie mieliśmy aż tak dobrej przejrzystości powietrza, więc Tatr nie zobaczyliśmy. Była za to Babia, Pilsko i Beskid Makowski. Na szczycie Leskowca jest polanka, na której można się wyłożyć i wygrzewać na słońcu. Na szlaku nie spotkaliśmy nikogo, ale na szczycie było kilka osób i cały czas od strony schroniska przychodzili kolejni turyści.
Po krótkiej przerwie na szczycie zebraliśmy się do schroniska, według tabliczki droga miała nam zająć 15 minut. Na ławeczkach przed budynkiem była masa turystów – biegacze, rowerzyści, rodziny z dziećmi i sporo psów.
Plus dla schroniska dajemy za bardzo miłą obsługę. Mimo sporego ruchu, nikt nie był zniecierpliwiony albo niemiły. Pan doradził nam piwo Bursztynowe, które produkowane jest tylko w miesiącach zimowych, bo w lecie się psuje. Oczywiście zamówiliśmy 🙂 Na minus zdecydowanie jedzenie, Piotrek zamówił zapiekankę i dostał gumowego gniota z mikrofali. Moje frytki były surowe i nasiąknięte mocno już „pachnącym” olejem. W dodatku do schroniska nie wejdziemy z psem. Przy słonecznej pogodzie to żadna strata, ale zimą dobrze by było móc rozgrzać się w czasie wycieczki.
Po krótkiej przerwie w schronisku poszliśmy jeszcze na Groń Jana Pawła II. Droga zajmuje max 3 minuty. Na szczycie jest kapliczka, ale nie ma widoków. Szybko zebraliśmy się z powrotem.
Na zejście wybraliśmy szlak czerwony, jednak nie ten spod schroniska, tylko ze szczytu Leskowca. Warto wybrać ten wariant, szlak jest przepiękny. Droga prowadzi przez las bukowy. O tej porze drzewa były jeszcze łyse, ale wyobrażam sobie, że jesień w tym miejscu musi być piękna… te kolory!
Mieliśmy iść czerwonym szlakiem aż do momentu, w którym spotyka się on ze szlakiem zielonym. Miejsce to nazywa się Nad Przełęczą Beskidek i nie jest oznaczone. Szliśmy zagadani i tylko dzięki czujności Piotrka nie przegapiliśmy skrętu w lewo w wąską drogę. Znakiem rozpoznawczym jest krzyż wiszący na drzewie. Na szczęście, nawet gdybyśmy poszli prosto, doszlibyśmy na nasz parking, tyle że okrężną drogą.
Nasze rozwidlenie:
Po skręcie w lewo szliśmy za czerwonymi i zielonymi znakami, które prowadzą razem. Ścieżka jest a tym odcinku dość stroma, ale na szczęście nie było błota, więc szło się dobrze. Dopiero na końcu, w miejscu, gdzie zaczyna się zwózka drewna szlak był zniszczony.
Po wyjściu z lasu pozwoliliśmy Mauro na kąpiel w potoku.
My chwilę rozmarzyliśmy się o kupnie działki w tym miejscu i postawieniu domku z bali 🙂 Końcówkę drogi pokonaliśmy po asfalcie, ale nie było to szczególnie uciążliwe. Po drodze spotykaliśmy turystów, którzy tak jak my rano pogubili się w oznaczeniach. Uspokoiliśmy ich że dobrze idą i zeszliśmy do samochodu. Całość wycieczki zajęła nam 5 godzin. Było po prostu super 🙂
Podsumowanie:
Targoszów – Leskowiec: szlak żółty,
Leskowiec – schronisko PTTK Leskowiecz: szlak czerwony,
Schronisko PTTK Leskowiec – Nad Przełęczą Beskidek: szlak czerwony,
Nad Przełęczą Beskidek – Targoszów: szlak czerwony i zielony.
Pętla: tak.
Dystans: 13 km.
Ilość kroków: 18 957.
Czas trwania: 5 godzin z przerwami na szczycie i w schronisku.
I jeszcze mapka:
Koniecznie wybierzcie się na Leskowiec, mega malownicze miejsce i bez problemu możecie zabrać piesa!
Do zobaczenia na szlaku 🙂
Bardzo fajna trasa 🙂 a Mauro jaki szczęśliwy w tym śniegu
Beskid Mały potrafi zaskoczyć, to dla nas zupełnie nieodkryte pasmo, ale już planuję kolejne wycieczki 🙂
PS: Mauro w zimie ma turbo doładowanie, kocha śnieg. Jako jedyny z nas nie tęsknił za wiosną, a raczej wręcz przeciwnie 😀
Oj potwierdzam. Beskid mały jest bardzo nie docenionym pasmem gór 🙂 Był czas, że odwiedzałam te góry co tydzień
Takie niedoceniane lubimy najbardziej 🙂 Bo nie ma nic lepszego niż spacer z dala od tłumów turystów, w ciszy i po prostu po swojemu 🙂 Bo przyznam, że jak czytam co się co roku dzieje w Dolinie Chochołowskiej na krokusach, to zastanawiam się, czy takie podróżowanie w ogóle może być przyjemne…
Beskid Niski jest mi mało znany. Póki co miałem okazję nim wędrować tylko gdy szedłem GSB, ale wydaje mi się, że to najbardziej dzikie góry w Polsce.
Leskowiec zyskuje na popularności, podczas naszej wycieczki na szczycie i przy schronisku było sporo osób. Na szczęście na szczyt prowadzi tyle szlaków, że ruch jakoś się rozkłada. Za to na Potrójnej w majowy weekend mieliśmy zachód słońca tylko dla siebie 🙂
Ciekawy wpis o miejscu, które bardzo dobrze znam, bo na Leskowcu jestem minimum raz w roku 🙂 Pozdrawiam ciepło!
A dla nas to prawdziwe odkrycie 🙂 Z Krakowa najwygodniej nam zawsze było podjechać w Beskid Wyspowy, albo Gorce, więc tam buszowaliśmy najczęściej. Tych stron nie znaliśmy zupełnie. Od tamtego czasu nie wróciliśmy w to miejsce, choć jest masa możliwości zrobienia pętelki, a sam szczyt jest mega malowniczy. Także musimy nadrobić 🙂 Za to pobliską Potrójną mamy zaliczoną od każdej strony, mega nas urzekła. No i zachody słońca są tam niesamowite! Jesienią, jak w lesie będzie pomarańczowo planuję długą rundkę przez oba szczyty 🙂 Pozdrawiamy <3 I do zobaczenia na szlaku 🙂
Wstyd się przyznać, ale ja nigdy nie byłam na Potrójnej! Coś czuję, że właśnie tam wybierzemy się w sobotę. 🙂 Pozdrawiam <3
Polecam niedzielę, wtedy w Chatce na Potrójnej są jagodzianki 🙂 Chociaż nie wiem jak teraz jest, wszystko działa inaczej i nie jestem pewna, czy wydają na wynos. Na szczycie jest cudna polana, więc warto wziąć prowiant na piknik. Albo na ognicho, bo jest też wyznaczone miejsce <3 My jak pogoda dopisze zaatakujemy Beskid Żywiecki. Chodzi mi po głowie Muńcuł, nie powinno być tam tłoczno 🙂
A Czy Leskowiec ogólnie jest tłumnie odwiedzany przez turystów? W celu zaznania spokoju na górskim szlaku z jeszcze trochę nieokiełznanym, niedawno adoptowanym pieskiem lepiej wybrać się na Leskowiec czy Potrójną?
Super wpis! Bardzo pomocny 🙂
Bardzo dziękujemy za miłe słowa ?Leskowiec to bardzo popularne miejsce, jeśli potrzebujesz spokoju,to zdecydowanie tylko bardzo wcześnie rano, albo pod wieczór. Na Potrójnej byliśmy 2 razy,ale tak się złożyło,że raz zaplanowaliśmy zachód słońca,a raz złapała nas śnieżyca. Także było pusto ? Na pewno nie powinna być tak oblegana, jak Leskowiec. Z pustych szlaków polecamy Łopień i Kutrzycę w Beskidzie Wyspowym, a w Żywieckim Parszywkę Wielką i Muńcuł. Pozdrawiamy ?
Planuję w niedzielę i ponownie dziękuję za fajny opis wycieczki?
Ale zazdrooo, że jedziecie!!! My już będziemy w przedświątecznej gorączce, w tym roku u nas przypada wigilia i drugi dzień Świąt, także walczę z odgruzowaniem mieszkania 🙂 Jestem w szoku ile można mieć zaległości na 40 m2 🙂 Także udanej pogody i spokoju na szlaku 🙂 I korzystając z okazji składamy również życzenia wszystkiego najlepszego na nadchodzące Święta Bożego Narodzenia i Nowy Rok <3 Trzymajcie się zdrowo!
Alu nie byliśmy ,więc nie zazdrość. Pogoda była fatalna. W tą niedzielę byłam na Szczeblu. Przepiękna zima, mój Leon dostał śnieżnego szaleństwa.
Tak szalał w zaspach, że po przyjeżdzie do domu padł ,a jemu się to nie zdarza. Pozdrawiam serdecznie .
Ale niedziela była boska, a my akurat nie mogliśmy się nigdzie wyrwać. Także tego Szczebla trochę zazdrościmy, zwłaszcza w tym obłędnym śniegu. My jutro myślimy nad Mogielicą, ale teraz to już nie ta zima, co tydzień temu 🙁 Chociaż mamy nadzieję, że na szczycie wciąż będzie fajny, miękki śnieg 🙂
Zima rzeczywiście była obłędna ,już tęsknię. W tym tygodniu niestety nie mogę się wyrwać, ale Wam zazdroszczę.
My też czekamy na tą zapowiadaną Bestię ze wschodu. Tyle ją zapowiadają, a jakoś nie może dojść 🙂 Przydałoby się trochę więcej zimy niż jeden weekend… Na Mogielicy już niemrawo. Po drodze ciapa, śnieg mokry, a na polanie Wyśnikówka zupełnie łyso. Ale mimo to dobrze było się ruszyć, rozprostować kości i przewietrzyć głowy 🙂
Zawsze dobrze się wyrwać nawet na niedługi szlak. Też myślę o Mogielicy, ale tym razem z Jurkowa. Wcześniej wychodziłam z Przełęczy Rydza, zobaczę jak szlak wygląda od tej strony .W lutym chciałaby zrobić Babią, ale tutaj martwi mnie to, że Leo nie może iść, więc pewnie będzie Pilsko. Mam pytanie czy byliście na tych górach zimą ,ile czasu trzeba doliczyć do letniego wyjścia? Wiem, że wszystko zależy od warunków i kondycji ,ale jestem ciekawa waszego zdania.
Z Jurkowa na Mogielicę jest trochę dłuższy,ale znacznie łagodniejszy szlak niż z przełęczy Rydza-Śmigłego. My go bardzo lubimy ? Na Babią możesz iść z Leo od Słowackiej strony. To długa trasa,ale spokojnie do przejścia. Na Pilsko szliśmy w zimie, startowaliśmy z Korbielowa zielonym. Zawsze jest udeptane, bo to mega popularne miejsce, także nie powinno być dużo dłużej niż normalnie. My zgubiliśmy się we mgle pod szczytem i chyba tylko cudem akurat ktoś jechał skuterem od innej strony. Poszliśmy za rykiem silnika i faktycznie doszliśmy do celu ? Na Babiej zimą nie byliśmy,ogólnie tylko raz nas tam poniosło. Jakoś to nie… Czytaj więcej »
Stawiam więc na Mogielicę z Jurkowa i Pilsko. Babią odpuszczam, szkoda mi psinki nie zabrać. Na Słowację w km mam za daleko jak na jeden dzień. Czekam teraz na Bestię ze wschodu, a jak nie przyjdzie to cóż, trzeba pogodzić się z pogodą jaka już będzie. Dzięki za cenne informacje. Pozdrawiam?