Jaworzyna Krynicka – spacer z aromatem grillowanej kiełbasy i fotobudką w tle.
W ostatni dzień naszego pobytu w Beskidzie Sądeckim postanowiliśmy przenieść się z Piwnicznej do Krynicy i zdobyć Jaworzynę Krynicką. Po wycieczce mieliśmy wrócić z Krynicy do Krakowa i tym samym zakończyć urlop 🙁
Droga z Piwnicznej do Krynicy przebiegła nam w towarzystwie tirów z wodą mineralną. Trochę nas to spowolniło, ale ostateczne po 40 minutach zaparkowaliśmy pod dolną stacją kolejki na Jaworzynę Krynicką. Tu zaczyna się zielony szlak pieszy na szczyt. Zgodnie z informacją na tablicy wejście powinno nam zająć 2 godziny.
Po krótkim rekonesansie zauważamy szlakowskaz przy wejściu do lasu, po prawej stronie od budynku dolnej stacji kolejki. Szlak od razu prowadzi ostro po górę, więc na wstępnie łapiemy zadyszkę. Na szczęście droga prowadzi cały czas w prawo, oddalając się od stacji narciarskiej, więc mamy ciszę i spokój. Choć parking tętnił życiem, na szlaku jest zupełnie pusto, czyli najlepiej 🙂 Idziemy spokojnym tempem, ulegamy Mauro i w ten ostatni dzień gramy z nim w piłkę właściwie od początku.
Po dość mozolnym i śliskim podejściu, wychodzimy na górną stację wyciągu krzesełkowego, gondola jedzie dalej na szczyt. W tym miejscu dochodzi do nas czerwony szlak i przez chwilę, do Diabelskiego Kamienia prowadzą razem. Musimy przekroczyć trasę narciarską, ale nie ma problemu, jest niewielu narciarzy. Po 10 minutach dochodzimy do Diabelskiego Kamienia, robimy fotki i idziemy dalej. Do schroniska nie powinno być daleko.
Po wyjściu z lasu szlak czerwony odbija w lewo na szczyt, a my wybieramy drogę w prawo i zielonym szlakiem kierujemy się do schroniska. Znów przekraczamy stok i wchodzimy do lasu. Na tym odcinku idzie się bardzo dobrze, jest sporo śniegu i właściwie płasko. W końcu dochodzimy do drogi dojazdowej do schroniska i między drzewami dostrzegamy budynek. Szlak jest szeroki i przeratrakowany, więc szybko docieramy na miejsce. Po drodze ustalamy, że zamówimy sobie jakieś fajne ciacho. Już w drzwiach wita nas naklejka, że psy w schronisku są mile widziane, co bardzo nas cieszy. Niestety entuzjazm opada zaraz za drzwiami, Pan który nas obsługuje jest w pracy wyraźnie za karę. Od razu tracimy ochotę na ciasto, zabieramy piwko i wybieramy miejsce w sali, jak najdalej od nieszczęśliwego Pana. W schronisku jest praktycznie pusto, poza nami tylko jedna para. Chwilę rozmawiamy, wypytują o Mauro i opowiadają o swoim psiaku. Po krótkim popasie zbieramy się na szczyt.
Na szlakowskazie znajdujemy znakowaną na biało ścieżkę i ostatecznie decydujemy się nią iść. Tą drogą do szczytu mamy zaledwie 700m. Po krótkim odcinku przez las wychodzimy na prawdziwe centrum, gwarne, zatłoczone i z całą nieciekawą infrastrukturą turystyczną. Wszelkie widoki zasłaniają restauracje, których jest tu chyba z 5. Do tego sklepik z podkładkami pod tyłek do zjazdów, wolno stojące wielkie grille smrodzące kiełbasą i fotobudka (!!!). Serio!… Z Jaworzyny Krynickiej rozciągają się widoki na 4 strony świata, ale najwyraźniej nie jest to wystarczające tło do zdjeć 🙂 Widok na Tatry wręcz zapiera dech, długi czas spędzamy w miejscu, gdzie można je obserwować.
Postanawiamy zjeść tu obiad przed drogą powrotną. Usadawiamy się z widokiem na Tatry, ale niestety jedzenie jest wstrętne. Wychodzimy szybko i postanawiamy wracać. Nastrój biesiady w górach to kompletnie nie nasza bajka. Czy ktoś w ogóle pomyślał o żyjących na tym terenie zwierzętach? Niedźwiedzie z pewnością śpią spokojnie przy dźwiękach disco i z zapachem grilla pod nosem…
Na drogę powrotną wybieramy czerwony szlak. I tu zaskoczenie, na drzewie wisi tablica, że szlaki piesze na Jaworzynę w zimie są zamknięte. Na dole nie było o tym mowy, więc nawet nie wiedzieliśmy, że złamaliśmy zakaz. Uznajemy, że to już nie zima, tylko przedwiośnie i schodzimy 🙂 Zwłaszcza, że zakaz ma na celu wyłącznie zmuszenie turystów do wydania grubej kasy na wyjazd gondolą. Droga jest idealnie wydeptana, więc nie tylko my nie skusiliśmy się na zjazd kolejką.
Po dojściu do rozwidlenia wybieramy zielony szlak, ten sam którym szliśmy do góry. Szybko pokonujemy pozostały odcinek.
Jakie są nasze wrażenia z wycieczki na Jaworzynę Krynicką? Muszę przyznać, że mam mieszane uczucia. Szczyt jest bardzo zniszczony przez człowieka, porównywalny do góry Żar. Aż trudno uwierzyć, że taka ingerencja w naturę jest dozwolona na ternie parku krajobrazowego. Droga była przyjemna, prowadziła przez las, wystrój schroniska bardzo klimatyczny. Widoki z góry piękne i bardzo rozległe, dla nas jednak niedostępne. Musielibyśmy wejść na stoki narciarskie, by cokolwiek zobaczyć. Cieszę się, że tam byliśmy, jednak nie jest to miejsce do którego chcemy wracać. W góry chodzimy po to, żeby odciąć się od gwaru, przespacerować się po lesie, posłuchać ptaków i nacieszyć oczy widokami. Dlatego Jaworzynę zostawiamy narciarzom, a my pozostaniemy przy mniej obleganych szczytach.
A teraz czas na podsumowanie:
Dolina Czarnego Potoku – Schronisko PTTK Jaworzyna krynicka – szlak zielony,
Schronisko PTTK Jaworzyna Kryinicka – Jaworzyna Krynicka – ścieżka biała,
Jaworzyna Krynicka – rozejście szlaków pod Jaworzyną Krynicką – szlak czerwony, dalej zielony.
Dystans: 8,3 km,
Ilość kroków: 16 360,
Czas wycieczki – 4 godziny, spokojnym tempem, z przerwą w schronisku i kolejną na szczycie.
I jeszcze mapka:
Jeżeli planujecie wycieczkę na Jaworzynę, najlepiej będzie wybrać okres poza sezonem narciarskim. Dzięki temu bez problemów będziecie mogli przejść się po stokach i podziwiać widoki. W zimie szlaki są zamknięte, choć informację o tym trudno znaleźć.
Do zobaczenia na szlaku 🙂
Wspaniałe kadry i świetna wycieczka, ja sama uwielbiam Beskidy!
Bardzo dziękujemy 😀 Zgadzam się w 100%, piękne są Beskidy, my też uwielbiamy się tam powłóczyć 🙂