Beskid Wyspowy z psem – Jasień i Kutrzyca.
Postanowiliśmy poszukać zimy i tym samym zrobić przyjemność Mauro, który uwielbia śnieg. Tegoroczna zima nie jest łaskawa i w Krakowie właściwie nie mogliśmy się nim nacieszyć. W piątek sprawdziłam prognozy i znalazłam trasę, wszystko zaplanowane. Naszym celem był Jasień, trzeci co do wielkości szczyt Beskidu Wyspowego.
W sobotę wstałam wcześnie i od razu jak wyszłam po bułki, odechciało mi się wycieczki. Pogoda paskudna, wilgoć, mgła, buro i ponuro. Postanowiliśmy jednak zaufać prognozom i ruszyliśmy w stronę Wilczyc, skąd mieliśmy ruszyć szlakiem zielonym. W okolicach Kasiny Wielkiej przywitała nas piękna pogoda, od razu poprawiły nam się humory. Po wyjechaniu z Jurkowa zaczęliśmy rozglądać się za szlakiem, który miał zacząć się w Wilczycach. Przejechaliśmy do końca wioski, ale nie znaleźliśmy zielonych znaków, choć pytaliśmy kilku miejscowych. W końcu pomogli nam turyści, którzy kojarzyli gdzie zaczyna się nasz szlak. Na szczycie wzniesienia miedzy Jurkowem a Wilczycami trzeba skręcić na Łętowe. Jedziemy chwilę w dół, a gdy kończą się drzewa znajdujemy zatoczkę. Okazuje się, że to falstart, trzeba zjechać na sam dół drogi, a tam na drzewie bez trudu znajdujemy zielone oznaczenia, nie ma jednak podanej informacji na jaką górę idziemy, ani czasu przejścia 🙂 Niestety nie ma też gdzie zaparkować, więc zostawiliśmy auto na poboczu.
Od początku idziemy po śniegu co niesamowicie cieszy Mauro 🙂
Dla nas początek nie jest komfortowy, szlak nie jest przetarty, więc zapadamy się w zmrożony śnieg. Mauro jest daleko przed nami, nic sobie nie robiąc z ciężkich dla nas warunków. Idziemy pod górę, głównie lasem, choć co jakiś czas wychodzimy na polanki. Od razu zauważamy, że widoków nie będzie, wszystko zasłania smog.
Po kilkudziesięciu minutach szlak wypłaszcza się, a śnieg jest mniej zmrożony. Idzie się dużo lepiej, a Mauro zaczyna upominać się o piłeczkę. Po chwili dochodzimy do miejsca, gdzie do szlaku zielonego, dochodzi czarny – z Lubomierza. Według znaku do szczytu Jasienia mamy jeszcze 30 minut. Nie sugerujcie się tą informacją – nam przejście zajęło godzinę, nawet gdyby nie było śniegu, na pokonanie tego odcinka potrzebowalibyśmy ok. 45 minut.
Po chwili wychodzimy na polankę, gdzie jest stół i ławy, jest to pierwsze miejsce, gdzie można się zatrzymać na drugie śniadanie. My robimy tylko kilka fotek i ruszamy dalej.
W pewnym momencie idziemy bardzo wąską ścieżką, jednak nie trwa to długo.
Po chwili z znów wychodzimy na szeroki szlak. Cały czas towarzyszy nam słońce a Mauro szaleje z piłeczką.
Po dwóch godzinach marszu docieramy na szczyt Jasienia – 1062 m n. p. m. Robimy kilka zdjęć, ale głód karze nam poszukać miejsca na drugie śniadanie. Na Jasieniu nie ma żadnej ławeczki, nie ma też widoczków, szczyt jest zalesiony.
Po chwili między drzewami dostrzegam sporą polankę, a na niej kilku turystów. Jest też charakterystyczne oznaczenie szczytu. Przypominam sobie, że czytałam o znajdującej się blisko Kutrzycy, jednak nie była oznaczona na naszej mapie, wiec nie stanowiła celu wycieczki. Jest jednak na tyle blisko, że decydujemy się tam pójść. Droga zajmuje nie więcej niż 10 minut. Szczyt Kutrzycy okazuje się bardzo atrakcyjny – rozległa łąka, piękne widoki. Jest też ławeczka, na której rozkładamy się z drugim śniadaniem. Cały czas jest piękna pogoda, słońce świeci, nie spodziewaliśmy się, że będzie tak bajkowo. Podobno przy dobrej widoczności można stąd zobaczyć Tatry. My nie mamy tyle szczęścia, wiec nie ma wyjścia, trzeba wrócić tu w lecie 🙂
W końcu trzeba zacząć schodzić, chcemy być w domu na zaczynający się o 16:00 konkurs skoków narciarskich.
Polecamy bardzo ten szlak. Idzie się bardzo dobrze, droga głównie prowadzi lasem, jednak co chwilę wychodzimy na polanki, skąd można podziwiać widoczki. W lecie bez trudu poradzą sobie tu osoby starsze i dzieciaki. W sezonie od wiosny do jesieni dobrze jest zaplanować więcej czasu na szczycie Kutrzycy, wygrzewać się na słońcu i podziwiać widoczki.
Podsumowanie:
Pętla: Nie, wracamy tym samy szlakiem, którym wchodziliśmy,
Dystans: 12,8 km,
Ilość kroków: 19 108,
Czas wycieczki: 4 godziny, z czego ok. 40 minut przerwy.
A tutaj mapka 🙂
Koniecznie wybierzcie się w to miejsce, wycieczka z Krakowa zajmuje z dojazdem w obie strony pół dnia, w zamian dostajemy piękne widoki, spokój i ciszę. Nie ma tu żadnego rezerwatu przyrody, więc bez problemu możemy wybrać się z psem.
Do zobaczenia na szlaku 🙂
Cisza, spokoj, garstka ludzi, rewelacja?
Wybieram się na Kutrzycę Z Rzek z uwagi na parking na prywatnej posesji. Oszczędność czasu na szukanie miejsca na zaparkowanie .Planuję niedzielę ,bardzo wcześnie rano, żeby zejść przed upałami ze względu na Leo. Muszę wynagrodzić mu lipiec, nie zabrałam go w góry ze względu na temperatury .Sama odwiedziłam Gorce ,korzystając z okazji, że nie można wejść do parku z psiakiem. Pakowałam się ukradkiem ,a rano ubrałam się jak do pracy ,przebrałam u koleżanki. Dwie rodziny miały niezły ubaw .Pozdrawiam serdecznie ,drapaki dla Mauro. Jak zrealizuję plan to będę 4 raz w beskidzie wyspowym w tym roku i zawdzięczam to Twojemu… Czytaj więcej »
No trzeba przyznać, że to niezła akcja z tajemnicą przed Leo 🙂 Nieładnie Pańcia, nieładnie!!! My wybraliśmy się na Jasień i Kutrzycę jeszcze raz w tamtym roku, zaraz po tym jak otworzyli lasy po pierwszej fali wirusa. Na wiosnę chyba jeszcze bardziej nam się podobało, niż zimą. Niestety Tatry znów nam się schowały, więc i tak trzeba będzie jeszcze raz się przejść. Latem na Kutrzycy na pewno będzie pięknie i zielono. A jak już jesteśmy w temacie Beskidu Wyspowego, to na Modyni jest nowa wieża widokowa. Niebawem planujemy sprawdzić czy nadaje się na zachód słońca. Także mam nadzieję, że skusimy… Czytaj więcej »
Zaraz sprawdzę lokalizację i na pewno się wybiorę. Od stycznia mamy żelazną zasadę z moją górską koleżanką, polegającą na tym ,że raz w miesiącu jednodniówka musi być bez względu na wszystko. Plan działa doskonale. Tym sposobem można powiedzieć ,że trochę poznałam Beskid Wyspowy. Było też Pilsko i Wielka Rycerzowa. Beskid Śląski niestety nie odwiedziłam w wakacje ,za dużo ludzi jak dla mnie .Nie mogę spuścić Leo, ze smyczy ,bo to duży pies i ludzie się boją, co jak najbardziej rozumiem. Może jesienią się uda. Pozdrawiam i czekam na wasze kolejne wędrówki. Serdecznie pozdrawiam.
Podziwiam, że macie taką dyscyplinę i ten plan się sprawdza! My też staramy się raz w miesiącu wyskoczyć w górki. U nas to założenie rządzi się jednak swoimi prawami 🙂 W zimie działa fajnie, na tyle nam się chce, że w tym roku bywały miesiące, że jeździliśmy po 2-3 razy. Na wiosnę i jesień też w miarę spoko. Ale jak idzie lato, a za nim tłumy, jakoś coraz mniej mamy zapału. Wolimy zacisze działki. Wydaje mi się, że na Muńcole i Praszywce Wielkiej (choć to chyba bardziej Żywiecki niż Śląski) byłoby w miarę kameralnie. No i fajny jest Lachów Groń,… Czytaj więcej »
Wczoraj byłam na Mogielicy ,sama z Leo . Niestety mojej koleżance coś wypadło ,a moja rodzinka wybrała basen. A ja, cóż musiałam zrealizować mój żelazny plan. Szłam z Jurkowa i spotkałam po drodze tylko jedną parę. Na Mogielicy było ok. 10 osób. Postanowiłam zrobić pętlę i zejść do Półrzeczek zahaczając o Kutrzycę. Ostatecznie zrezygnowałam z Kutrzycy ponieważ musiałabym dołożyć 1h wrócić na szlak, a pogoda zaczęła się zmieniać więc nie ryzykowałam. W drodze powrotnej spotkałam 4 osoby .Tak pustego szlaku dawno nie doświadczyłam, cisza, spokój i Leo bez smyczy . Było pięknie. Muńcuł mam już w planach, Praszywkę też .Lachów… Czytaj więcej »
Muszę też kiedyś sama się wybrać. Piotrek nie wierzy, że to zrobię 🙂 Od dziecka starsze siostry opowiadały mi o duchach na dobranoc (Mamie obiecywały że to będzie bajka…) i teraz boję się łazić po lesie sama. Ale kiedyś trzeba w końcu wydorośleć! Aż niebywałe pustki na Mogielicy, my w marcu, przy halnym i totalnych roztopach nie mieliśmy aż tak pusto. Z Przyborowa niestety nie wychodziliśmy, także zupełnie nie wiem jak tam z parkowaniem. A co do czytania – to za chwilkę będą wpisy z Austrii. Już się robią 🙂 Mam 5 wycieczek do opisania. Ale nie zaszkodzi w weekend… Czytaj więcej »
Czekam z niecierpliwością. Pozdrawiam serdecznie.