Eliaszówka z psem odnowionym szlakiem z Piwnicznej.
Drugi dzień urlopu w Beskidzie Sądeckim wita nas słońcem. Nie możemy w to uwierzyć. My, nieszczęśnicy, którzy urlopy spędzają w strugach deszczu, dostajemy od natury 2 dni słońca z rzędu. Po prosu ŁAAAAAAŁ 🙂
Planujemy wycieczkę na Eliaszówkę – najwyższy szczyt gór Lubowelskich, o wysokości 1020 m n.p.m. Z Piwnicznej prowadzi tam zielony szlak. Z mapy wynika, że powinniśmy spokojnie dojechać samochodem do przysiółka Piwowarówka i tym samym skrócić sobie drogę po asfaltowych płytach. Luzik 🙂
Jedziemy kawałek po asfalcie, przed Tesco skręcamy w prawo i za chwilę nasz szlak odbija w lewo. Zjeżdżamy z głównej drogi, zaczynają się betonowe płyty. I tu luzik się kończy. Jest po prostu pierońsko stromo. Piotrek skupiony prowadzi, a ja wstrzymuję oddech od samego dołu. Jakoś pokonujemy kolejne zakręty. Nasz Focus dzielnie daje radę i w końcu parkujemy pod wieżą widokową w Piwowarach. Można jechać dalej, ale my już dziękujemy. Mamy dość wrażeń offroadowych jak na jeden dzień 🙂
Ruszamy na szlak, w ciągu 10 minut pokonujemy ostatni odcinek po płytach i wchodzimy na łąkę, a chwilę później dajemy nura w las. Słońce grzeje po plecach, ptaki się drą, a poza nami nie ma żywego ducha. Jest cudnie. Zaczyna się pierwsze strome podejście, a na szlaku lód. Idziemy „jodełką”, a gdzie się da przytrzymujemy się gałęzi. Mauro czeka na górze z piłeczką, wydaje się rozbawiony 🙂
Wreszcie nabieramy wysokości i zaczyna się śnieg. Zasuwamy po dobrze ubitym szlaku, Mauro gra w piłkę, robiąc co jakiś czas przerwy na panierowanie w śniegu. Szlak jest po prostu piękny, las pełen iglaków pozwala nacieszyć oczy zielenią, dookoła masa śniegu. Łagodne podejście nie męczy, więc po drodze gadamy i bawimy się z psem. Tego nam było trzeba.
Piłka zamiast głowy 🙂
Po około półtorej godziny marszu dochodzimy na Świni Groń, szczyt o wysokości 935 m n.p.m. Jest tu dość rozległa polana i naprawdę ładne widoki, choć tylko na jedną stronę. W pobliżu znajduje się prywatne schronisko Chata Magóry (Nie zrobiłam byka! Piesze się przez „ó” ). My postanawiamy nie zbaczać ze szlaku, przed nami atak szczytowy na Eliaszówkę 🙂
Ostatni odcinek pokonujemy błyskawicznie, śnieg jest udeptany, idzie się bardzo wygodnie. Na szczycie jest wiata z miejscem na ognisko, wieża widokowa i kilka ławeczek. Wszystko drewniane, ładnie wpisuje się w krajobraz. Robimy fotki przy tabliczkach i idziemy na wieżę. Jest pięknie, widoki fantastyczne, czuć przestrzeń. Przy dobrej pogodzie podobno widać stąd Tatry. My znów musimy obejść się smakiem. Cóż, do trzech razy sztuka, jutro też jest dzień!
A tu miały być Tatry 🙂
Czy tylko mi się wydaje, że wieża jest za niska? Albo drzewa za wysokie 🙂
Robimy krótką przerwę, jemy po batoniku i sprawdzamy godzinę. Mieliśmy wracając wstąpić do schroniska, ale pora jest wczesna i mamy szansę zdążyć na skoki. Tego nie trzeba nam dwa razy powtarzać. Grzańca w pokoju też można zrobić i posiedzieć z nim pod kocykiem 🙂
Wracamy tą samą drogą. Sprawnie pokonujemy część trasy po śniegu i udaje nam się nie zabić na pierwszym oblodzonym odcinku. Żeby uniknąć kolejnych, zbaczamy z zielonego szlaku na drogę rowerową. I tak spotkamy się na dole, a przynajmniej schodzimy bezpiecznie i komfortowo przez łąkę. Mauro jest ubłocony jak nieboskie stworzenie i bardzo z siebie zadowolony 🙂 Cały czas gra w piłkę, jest nie do zdarcia. Nam nogi już do dawna wchodzą do tyłka 🙂
W końcu pakujemy się do auta. W połowie zjazdu Piotrka łapie skurcz w łydce od trzymania hamulca. Do końca jedną ręką trzyma kierownicę, a drugą masuje nogę. Jak udało nam się tu wjechać piętnastoletnim autem? Jesteśmy z niego nieziemsko dumni. W zimie, bez łańcuchów, nawet nie ma tam czego szukać. Zresztą nawet z łańcuchami chyba byśmy się nie zdecydowali. Nie wyobrażam sobie konieczności cofania na tak stromej i wąskiej drodze. Od wiosny do jesieni można bez problemu przejechać.
A teraz czas na podsumowanie:
Dystans: 12,5 km (w obie strony),
Ilość kroków: 19 305 (Level: Highly Active… A jak 😀 )
Czas trwania: około 4,5 godziny, spokojnym tempem z ok. 40 minutową przerwą na szczycie.
Poniżej nasza trasa:
Wycieczka idealna dla nas i dla psich łapek. Widoki piękne. Koniecznie się tam wybierzcie!
Do zobaczenia na szlakach 🙂
Świetna propozycja dla nas i naszych czworonożnych przyjaciół, łącznie z całym planem wyprawy 🙂 Super
Dziękujemy 🙂 Plan jest, bo ja sama lubię szukać wycieczek na stronach, gdzie mogę znaleźć komplet informacji. A wycieczka cudo, bardzo polecam!
Ależ mi się podobają te Wasze wycieczki i wyprawy wszelakie 🙂 Super 🙂
<3<3<3 Dziękujemy bardzo i pozdrawiamy świątecznie :)
W Piwnicznej byłam a koloniach – i to pierwszych! Bardzo miło wspominam ten okres 🙂
Przypomniałam sobie swoje pierwsze kolonie 🙂 Co prawda nie tam, ale wspomnienia są bezcenne 😀 Teraz pewnie nie przeżyłabym takich warunków sanitarnych, ale jakie to miało wtedy znaczenie 😛
W górach jest pewna magia, do której człowieka ciągnie. Uwielbiam górskie wędrówki. Tego szlaku jeszcze nie zaliczyłam, dzięki za podpowiedź.
Zgadzamy się w 100%, każde góry, te małe i te wielkie coś w sobie mają. Polecamy bardzo, Eliaszówka jest cudna <3
Super spędzanie czas 🙂
Trzeba czasem przewietrzyć zwoje 😀