Huncwot na gigancie, czyli blog o podróżach z psem

Preiner Wand – jak iść, żeby dojść.

 

Na samo wspomnienie tego dnia wciąż mam mieszane uczucia.  Z jednej strony gorzki smak porażki, bo nie zdobyliśmy szczytu. Z drugiej jednak wdzięczność, bo dzięki spotkaniu pod schroniskiem przeżyliśmy coś niesamowitego (ale o tym będzie ostatni wpis). No i zachwyt, bo wtedy po raz pierwszy spotkaliśmy w górach kozicę.

Wszystko zaczęło się od wycieczki na Heukuppe, a dokładnie od początkowego odcinka z parkingu Preiner Gschied. To podejście bardzo nie spodobało się Piotrkowi. Pech chciał, że moja następna wycieczka startowała z tego samego miejsca i początkowo tym samym szlakiem.

Wiedziałam już, że to się nie uda.

Od razu wieczorem zabrałam się za poszukiwania innej trasy i trafiłam na szczyt, który wydawał się idealny – Preiner Wand (1 783 m npm). Super widoki, możliwość zatoczenia pętli, no i jeszcze całość miała być „piękna i łatwa”. Zadowolona ze znaleziska zamknęłam temat. Link do trasy na outdooractive.pl zostawiam tutaj.

Niestety, za wysokie progi na nasze nogi. Niedaleko przed szczytem zmuszeni byliśmy do odwrotu. Na szlaku nie czułam się bezpiecznie, a konieczność marszu na czworaka przez 90% czasu na maksa mnie irytowała. W górach lubię podziwiać widoki, dzielić się wrażeniami z chłopakami i robić zdjęcia. Kiedy całą moją uwagę pochłania trudny teren, bardzo szybko tracę zainteresowanie. W tym wszystkim był też niepewny i coraz bardziej zagubiony Mauro, który właściwie całkowicie zdał się na Piotrka. No nie, to nie tak miało być!

Ok, ale od początku…

Griesleitenhof  – Bachingerbründl

Darmowy parking pod Griesleitenhof namierzyliśmy bez problemu jadąc na Google Maps. Szlak na Preiner Wand zaczyna się od krótkiego odcinka bitą drogą. Żółte znaki szybko nurkują w las i prowadzą wąską, przeważnie dość stromą ścieżką pod górę. Nie wiem, czy to leśny teren, śpiew ptaków czy piękna zieleń, ale coś spowodowało, że wszyscy mieliśmy genialne humory. Szliśmy dość sprawnie, ale też trochę gadaliśmy, graliśmy z Mauro i robiliśmy fotki.

Domek myśliwski przy parkingu.

Na pierwszym rozwidleniu skręciliśmy w las na zielony szlak Preinerwand – Steig. I to w tym miejscu wbiliśmy pierwszy gwóźdź do wycieczkowej trumny.

Początek zielonego szlaku. Lepiej w tym miejscu trzymać się żółtych znaków.

Wtedy jednak niczego nieświadomi ruszyliśmy przed siebie, nadal w wybornych humorach. I tak przyjemnie mijał nam czas aż do rozwidlenia Bachingerbründl na wysokości 1 280 m npm.

Tu zielone znaki zmieniają kolor na czerwony, ale nazwa szlaku Preinerwand Steig zostaje bez zmian.

Bachingerbründl – prawie (albo i nie prawie) Preiner Wand

Na rozwidleniu można pójść lekko w lewo na Neue Seehütte (1 i ¼ godziny), lub w prawo na Preiner Wand (1,5 godziny). Ponieważ nie wiedziałam o tej opcji, jak zobaczyłam możliwość podejścia szybciej do schroniska, to chciałam z niej skorzystać. Mimo, że nie taki był plan, byłam gotowa zmodyfikować naszą trasę. I wtedy Piotrek powiedział coś, na co zareagowałam ambicją:

– Czy jesteśmy już na takim etapie, żeby odpuszczać?

Moja odpowiedź mogła być tylko jedna – NIE.

Był dopiero trzeci dzień i mieliśmy siłę. Czemu nie wejść najpierw na szczyt, by później uczcić go piwkiem w schronisku?

Ruszyliśmy w prawo bezpośrednim szlakiem na Preiner Wand. I to właśnie wtedy wbiliśmy ostatni gwóźdź i ostatecznie pogrzebaliśmy tę wycieczkę.

Nie skręcaj w prawo! Jedyna opcja uratowania tej trasy idąc z psem to wybór drogi do schroniska (w lewo).
I nasz cel staje się jasny.

Na początku nic nie zapowiadało koszmaru, ścieżka jest może prawie pionowa, ale nadal leśna. Schody zaczynają się kawałek dalej. Na początku niewinnie – spore nachylenie i ruchome kamienie wymuszają chwytanie się korzeni. Później trochę słabiej to wygląda – trzeba przejść przez totalnie ruchome piarżysko i w dodatku przetrawersować nim strome zbocze. Jeden fałszywy ruch i zjeżdżasz po kamieniach nabijając milion siniaków. Potem lądujesz w kosówce dorzucając masę zadrapań. No słaba wizja…

Wtedy jeszcze wierzyłam, że to będzie trwało tylko chwilę, zaraz będzie lepiej…

A po chwili jasne stało się, że lepiej nie będzie. Co zakręt sprawa komplikowała się bardziej i bardziej.

Jeszcze jest ok.
Widoki za plecami genialne!

Jeszcze mam jakąś nadzieję na wejście, raz na czas wyciągam aparat.
Potworne ruchome piarżysko, które musieliśmy przeciąć 2 razy. Koszmar.

W końcu doszliśmy do ściany – dosłownie i w przenośni. Mieliśmy do pokonania dość stromy odcinek po skale, gdzie realnie nie było się czego chwycić. I to nawet byłoby do przejścia pod górę. Problem był jednak taki, że jakby za tą ścianą czaił się trudniejszy teren, to już byśmy tamtędy nie zeszli. A już na pewno nie sprowadzilibyśmy Mauro. W dodatku nadciągało coraz więcej ciemnych chmur, co nie dodawało nam otuchy.

To miejsce nas pokonało.

Podjęliśmy trudną decyzję o odwrocie. Zeszliśmy do Bachingerbründl i postanowiliśmy przejść jednak do Neue Seehütte.

Bachingerbründl – Neue Seehütte

Gdybyśmy poszli tym szlakiem od razu przy pierwszym razie na tym rozwidleniu, pewnie byśmy się trochę powkurzali, ale bez problemu doszlibyśmy do schroniska. I mielibyśmy czas na atak szczytowy. Natomiast po trudach bezsensownej drogi  i goryczy odwrotu kolejny fragment po piarżysku nas dobił. Psychicznie i fizycznie. Serio to około godziny żmudnego podejścia pod górę po totalnie ruchomych kamieniach. Znów musisz uważać na każdy krok, bo jeden niepewny ruch grozi zjazdem. Doczłapaliśmy do schroniska totalnie wypompowani.

A jak się okazało, że Neue Seehütte jest nieczynne (startuje dopiero pod koniec lipca), to już zupełnie się załamaliśmy.

Gdybyśmy widzieli, że szczyt Preiner Wand dzieli od schroniska max 25 minut banalnym szlakiem, to pewnie byśmy jeszcze powalczyli. Jednak na tamten moment nie mieliśmy o tym pojęcia.

Neue Seehütte – Griesleitenhof

Przy schronisku zrobiliśmy dłuższy przystanek na popas, regenerację i ostudzenie emocji. Spotkaliśmy też rodzinkę Polaków mieszkających na stałe w Austrii i chwilę z nimi pogadaliśmy (pozdrawiamy!!!). To właśnie oni odmienili losy naszego ostatniego dnia w Austrii.

Zeszliśmy zgodnie z planem żółtym szlakiem Göbl-Kühn-Steig prosto do auta. Nie robiłam zdjęć (żałuję, bo teraz bardzo by się przydały), ale byłam serio podłamana i chyba żadne z nas nie chciało uwieczniać tych chwil. Nastrój siadł totalnie. To był pierwszy raz, kiedy nie udało nam się dojść do celu.

Ostatecznie weszliśmy na Preiner Wand innego dnia, a z perspektywy czasu mogę podać co najmniej kilka opcji na mega fajną wycieczkę na ten szczyt. Bez najmniejszej szansy na fakap!

HA!

To co, lecimy?

Bezpieczne opcje tras na Preiner Wand.

  1. Z górnej stacji kolejki Rax Seilbahn.

To od razu najprostsza z opcji. Z górnej stacji kolejki za czerwonymi znakami do schroniska Otto Haus (30 minut). Stamtąd czerwonym szlakiem Seeweg do Neue Seehütte. Szlak piękny widokowo i banalnie prosty. Z Otto Haus do Neue Seehütte jest równa godzinka drogi. Choć znaki pokazują 1,5 godziny.

Szlakowskaz pod Otto Haus – wybieramy Seeweg.

Z Neue Seehütte trzeba wrócić kawałek do rozwidlenia i tam złapać niebieskie znaki do Otto Haus przez Preiner Wand. Tu również trzeba liczyć godzinkę na przejście. Szlak prowadzi grzbietem i jest niesamowicie widokowy. Pod koniec można zboczyć po udeptanej ścieżce i zdobyć Jakobskogel na dokładkę.

Widok na szlak z Preiner Wand do Otto Haus. Ten krzyż w oddali to Jakobskogel.

Tu mam zdjęcia, bo przeszliśmy tymi szlakami dzień później.

  1. Z Griesleitenhof przez Göbl-Kühn-Steig.

Start wycieczki tak jak w naszym przypadku z  Griesleitenhof. Jednak w tym przypadku na pierwszym skrzyżowaniu kierujemy za żółtymi znakami na Neue Seehütte (szlak o nazwie Göbl-Kühn-Steig) . Odchodzące w prawo zielone znaki Preinerwand Steig zostawiamy w spokoju. Gdybyśmy tak zrobili, po 2 godzinkach bylibyśmy w schronisku, a po 2,5 na szczycie. I byłoby pięknie!

Polecamy powrót tą samą drogą.

Oczywiście jeśli chcesz przejść się “urozmaiconym” terenem lub spróbować swoich sił na kamiennym rumowisku, możesz na pierwszym rozwidleniu wybrać zielony szlak Preinerwand-Steig. Wtedy po dojściu do Bachingerbründl wybierz znaki do Neue Seehütte i dalej na szczyt. Potem już lajtowe zejście do schroniska i odbicie na żółty szlak Göbl-Kühn-Steig prowadzący prosto do auta.

  1. Z Preiner Gscheid przed Waxriegelhaus.

Z opisanego przy okazji posta o Heukuppe parkingu Preiner Gscheid za znakami na Waxriegel Haus. Do rozwidlenia Siebenbrunnerwiese szlak pokrywa się z tym, którym wchodziliśmy na Heukuppe. Tam odbija w prawo na Waxriegelhaus. Stamtąd czeka nas max 1,5 godziny drogi do Neue Seehütte i kolejne pół na szczyt Preiner Wand. Ale uwaga – za Waxriegelhaus i tak wbijemy na ten sam żółty szlak (Göbl-Kühn-Steig), który jest podany w punkcie 2. Także jest to bardzo podobna opcja do poprzedniej.

Powrót tą samą drogą, lub…

Jeżeli mamy sporo siły i ładną pogodę można zrobić fajną pętlę. Po zejściu z Preiner Wand przy Neue Seehütte możemy złapać szlak do Karl-Ludwig Haus (znaki pokazywały 2 godziny), skąd zejdziemy przez Schlangenweg do auta. Opis Schlangenweg – tutaj.

Tu jednak trzeba mieć świadomość, że trasa może porządnie dać w kość. A przede wszystkim bankowo zajmie cały dzień. I to nawet nie przez dystans, bo Rax nie jest bardzo rozległy. To przewyższenia dają tu najbardziej po tyłku.

Epilog

Co mogę napisać od siebie? Na pewno to, że warto iść na Preiner Wand. Z perspektywy czasu wybrałabym opcję numer 2. Spokojnym tempem z przystankami wyszłoby 6-7 godzin pięknej wycieczki. Zobacz tylko, jakie widoki są ze szczytu!

Ok, tyle na dziś. Jak zwykle, mam nadzieję, że wpis się przyda!

Wiem, że tak na sucho może być ciężko połapać się w tych wszystkich szlakach, jeszcze z tymi łamiącymi język nazwami. Ale myślę, że będąc na miejscu te wskazówki będą jednak przydatne.

4
Dodaj komentarz

avatar
1 Comment threads
3 Thread replies
0 Followers
 
Most reacted comment
Hottest comment thread
2 Comment authors
AlaWiolkaSWiolkaSC Recent comment authors
  Subscribe  
najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
WiolkaSC
Gość
WiolkaSC

Piękne widoki Alu. Znam ból wycofu , przeżyłam to na Rysach. Za rok weszłam .Wszystko przed Wami Serdecznie pozdrawiam.

×

Like us on Facebook